Ulica Piotrkowska – przy tej ulicy znajduje się wiele ciekawych miejsc Galeria Wielkich Łodzian, Kufer Reymonta, Pałac Juliusza Kindermanna, Pałac Juliusza Heinzla, Ławeczka Tuwima, pomnik Misia Uszatka, Aleja Gwiazd Łódzkiej Drogi Sławy, pomnik Fortepian Rubinsteina, apteka „Pod Białym Orłem”, pomnik Lampiarza, rzeźba Twórcy Łodzi Przemysłowej, Stajnia Jednorożców oraz odnowione kamienice (Kamienica Edwarda Kindermanna, Kamienica Hermana Konstadta, Dom bankowy Wilhelma Landaua, kamienica Karola Scheiblera)
Będąc w Łodzi odwiedziłam również Cmentarz żydowski, który został założony w 1892 roku i znajduje się w południowej części Bałut. W momencie założenia był to największy żydowski cmentarz w Europie (obecnie największym jest Berliński Cmentarz Żydowski). W okresie II wojny światowej teren cmentarza znalazł się w granicach getta.
Pojechałam tramwajem nr 1, a potem poszłam wzdłuż muru przy ulicy Brackiej.
Tak idąc doszłam do głównej bramy od ulicy Brackiej, która była zamknięta.
Wystarczyło jednak tuż przed bramą skręcić w prawo i przejść kawałek ścieżką, a następnie pójść tą ulicą, która doprowadza do kolejnego wejścia.
W budynku obok wejścia znajduje się kancelaria cmentarza, gdzie kupuje się bilety – kosztował 10 zł. Cmentarz jest zamknięty w soboty.
Cmentarze żydowskie składają się zawsze z dwóch części: przedpogrzebowej i grzebalnej.
Najpierw zobaczyłam Dom przedpogrzebowy – to jeden z największych tego typu budynków na świecie. Został zbudowany w 1898 roku i zdewastowany podczas wojny. Dopiero w 1987 roku rozpoczęto jego odrestaurowywanie.
W części przedpogrzebowej odbywa się przygotowanie zwłok do pochówku (rytualne obmycie zwłok wodą i zawinięcie ich w biały całun). Przygotowanie zwłok męskich odbywa się po prawej stronie domu przedpogrzebowego, a kobiecych po lewej. Tak przygotowane zwłoki przenosi się do części grzebalnej zwanej „wiecznym domem”.
We wnętrzu znajduje się oryginalny karawan z XIX wieku.
Przed wejściem na cmentarz, po prawej stronie ustawiono pomnik ofiar getta łódzkiego.
Wysoki mur wewnętrzny oddziela część grzebalną od części gospodarczej, obie zajmują obszar 40 ha.
Pokażę tutaj tylko kilka pomników, które na pewno warto zobaczyć.
Groby rodziny Silbersteinów.
Grób rodziny Rappaport
Przy głównej alei znajduje się grób rodziny Dawida Prussaka
Na mnie największe wrażenie zarobiło Mauzoleum Izraela Poznańskiego. Wewnątrz grobowca znajdują się dwa sarkofagi: Izraela oraz jego żony Leonii.
To mogiła czworga młodych Żydów, którzy zostali zamordowani w 1946 roku za swoje pochodzenie. Odwiedzająca cmentarz młodzież żydowska, na pamiątkę swojego pobytu, pozostawia w tym miejscu koszule z symbolami swoich szkół.
Macewy to żydowskie pomniki najczęściej w formie pionowo ustawionej, prostokątnej płyty kamiennej lub drewnianej. Zwieńczone są linią prostą, trójkątem, półkolem lub dwoma odcinkami koła. W górnej części znajduje się płaskorzeźba (ma znaczenie symboliczne ponieważ elementy symbolizują cechy zmarłego), a w dolnej inskrypcja.
Na murze wiszą tablice upamiętniające zmarłych.
Jak widać na cmentarzu ustawiane są także nowe nagrobki.
Po wyjściu z cmentarza poszłam do Parku im. Szarych Szeregów. Park powstał w latach 1961–1964 na terenach, które w czasie okupacji leżały w granicach getta żydowskiego. W tym parku ustawiono pomnik Martyrologii Dzieci w 1971 roku. Pomnik ma kształt ośmiometrowego pękniętego serca, w szczelinie którego stoi postać wychudzonego chłopca o nieproporcjonalnej budowie. Postać zaprojektowano na podstawie zdjęcia byłego więźnia obozu dziecięcego Edwarda Barana.
Pomnik jest hołdem dla dzieci i młodzieży, którzy zostali osadzeni i zamordowani w obozie „wychowawczym”, utworzonym przez Niemców na terenie łódzkiego getta. Obóz dla polskich dzieci i młodzieży (od 8 do 16 roku życia) stworzono w 1942 roku.
Przed pomnikiem umieszczono znicz i tablicę z napisem „Odebrano Wam życie, dziś dajemy Wam tylko pamięć”.
W pobliżu umieszczono także tablice z nazwami niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych.
Warto przejść się także po tym zadbanym parku.
Kolejnego dnia rano pojechałam zobaczyć Stację Radegast. Najlepiej przyjechać tutaj rano (jest zamknięta w piątek; zwiedzanie bezpłatne).
Pojechałam tramwajem numer 1 i wysiadłam na pętli tramwajowej. Następnie przeszłam kawałek pieszo – pokierowała mnie nawigacja. Minęłam stację Łódź Marysin
i zobaczyłam w oddali Stację Radegast.
Dzisiejsza Stacja Radegast została zbudowana w trakcie realizacji odcinka kolei od stacji Łódź-Widzew do Zgierza jako fragment projektowanej magistrali kolejowej z Łodzi do Brodnicy. Prace przy budowie punktu przeładunkowego rozpoczęto w 1919 roku. Ruch tymczasowy otwarto w 1926 roku.
Stacja Radegast to zabytkowy budynek kolejowy z 1941 roku. W czasie II wojny światowej była ona związana z gettem, utworzonym przez Niemców w 1940 roku w Łodzi (Litzmannstadt). Początkowo był tutaj punkt przeładunkowy żywności i surowców przeznaczonych dla ludności i zakładów pracy getta. Od stycznia 1942 roku stacja stała się miejscem, z którego wywożono ludność żydowską do obozów zagłady. Dziś budynek jest miejscem pamięci.
Umieszczona tutaj lokomotywa z wagonami pochodzi z 1944 roku.
W budynku znajdują się dokumenty i ta makieta, która wiernie odtwarza historyczny wygląd getta w granicach z maja 1942 roku. Litzmannstadt Getto było najdłużej funkcjonującym, a zarazem drugim co do wielkości miejscem koncentracji i przymusowej pracy ludności żydowskiej na ziemiach polskich okupowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej.
Elementem ekspozycji jest także oryginalna walizka, własność Anni i Ericha Schwarz. Anni była krawcową, a Erich technikiem maszyn. Zostali oni przesiedleni transportem z Wiednia w październiku 1941 roku do getta łódzkiego, a następnie wywiezieni do obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem w maju 1942 roku. Walizka została znaleziona wiele lat po wojnie na strychu jednej z łódzkich kamienic.
Następie poszłam do wnętrza Tunelu Deportowanych, w którym prezentowane są listy transportowe ofiar Zagłady.
W 1939 roku Łódź zamieszkiwało 233 000 Żydów, stanowiących 34,7% ogółu jej mieszkańców. Niemieckie oddziały wkroczyły do miasta 8 września 1939 roku, a 8 lutego 1940 roku szef policji Johannes Schäfer wydał zarządzenie, na mocy którego wszyscy mieszkający w Łodzi Żydzi musieli przenieść się na teren wytyczonej na Starym Mieście i Bałutach „dzielnicy zamkniętej”. Granice getta zamknięto 30 kwietnia 1940 roku koncentrując około 160 000 osób na obszarze 4,13 km². Tak powstało pierwsze, w pełni odizolowane od reszty miasta getto na obszarze okupowanej Polski, zarazem największe, po warszawskim.
Na końcu tunelu jest Kolumna Pamięci, w której znajduje się symboliczny Hol Miast.
Można o tym miejscu obejrzeć także krótki film.
Wiem, że te opisane przeze mnie miejsca nie znajdują się w centrum Łodzi i trudniej się do nich dostać, ale polecam je zobaczyć.
Tyle nasłuchałam się zachwytów odnośnie Kazimierza Dolnego nad Wisłą, że w końcu sama zapragnęłam zobaczyć to miasto. Zatem z Zamościa pojechałam zobaczyć Kazimierz.
Początki Kazimierza sięgają XI wieku kiedy to na jednym ze wzgórz istniała osada zwana Wietrzną Górą, należąca do zakonu benedyktynów. Prawo miejskie zyskał w połowie XIV wieku, w czasie rządów Kazimierza Wielkiego. Król założył tu miasto i wzniósł zamek ku jego obronie. W 1656 roku Kazimierz zniszczony i ograbiony po szwedzkim najeździe zaczął popadać w ruinę.
Król Jan III Sobieski wydał w 1677 roku przywilej pozwalający na osiedlanie się kupców żydowskich, greckich i ormiańskich – miało to pomóc w odbudowie miasta. Niestety rozbiory Polski spowodowały kolejne zniszczenia.
Znalazłam wspaniały nocleg w Domu Gościnnym Beitenu. Mieści się on w dawnej, XVIII-wiecznej synagodze usytuowanej koło Dużego Rynku. Nocleg mogę polecić każdemu. Prowadząca to miejsce Pani jest przesympatyczna i we wszystkim pomocna. Nie przygotowują tutaj posiłków, ale jest kuchnia w której można samemu coś przygotować. Pokoi jest mało i miejsca noclegowe najlepiej rezerwować z dużym wyprzedzeniem (rezerwowałam 5 miesięcy wcześniej). Na dole mieści się księgarnia i sklepik.
W tym miejscu noclegowym mieści się również wystawa „Żydowski Kazimierz”. Przed II wojną światową Kazimierz był małym, polsko-żydowskim miasteczkiem, w którym ludność żydowska stanowiła ponad 60%. Ten przedwojenny, żydowski Kazimierz można zobaczyć dzięki fotografiom zrobionym w latach 1930–31 przez Jerzego Benedykta Dorysa.
Jeżeli chodzi o śniadania to sprawdziłam inne miejsca. Jadłam śniadanie m.in na Rynku w tej poniższej restauracji. Było smacznie, ale drogo.
Polecam natomiast znajdującą się blisko Rynku, przy ulicy Krakowskiej, Restaurację „Pod Wietrzną Górą”, w której podają przepyszne domowej roboty śniadania.
Warto też przespacerować się wspomnianą uliczką Krakowską – są tam różne kafejki i ciekawe miejsca noclegowe.
W Kazimierzu są dwa rynki: mały i duży.Mały Rynek zaczyna się na tyłach mego miejsca noclegowego. Od 1940 roku obszar Małego Rynku pełnił rolę getta. Likwidacja getta nastąpiła w 1942 roku. Żydowską dzielnicę rozebrano, a jej pozostałości spalono i hitlerowcy stworzyli w tym miejscu zielony skwer. Obecnie znajdują się tutaj drewniane dawne jatki koszerne z przełomu XVIII i XIX wieku. W czasie weekendów Mały Rynek pełni funkcję targu staroci.
Zwiedzanie zaczęłam od Dużego Rynku, którego powstanie datuje się na połowę XIV wieku. Otoczony jest zabytkowymi kamieniczkami. Pożary mające miejsce w XVI wieku zniszczyły drewnianą zabudowę miasta. Potem mieszkańcy zaczęli wznosić swoje siedziby z opoki wapiennej, materiału wydobywanego w pobliskich kamieniołomach. Na przełomie XVI i XVII wieku zaczęły pojawiać się bogate, renesansowe kamienice.
Na Rynku znajduje się Kamienica Gdańska, która powstała w 1795 roku w stylu barokowym. Odbudowano ją po II wojnie światowej. Jej nazwa przypomina czasy, gdy Kazimierz nazywany był „małym Gdańskiem”, a oba miasta łączyły ożywione kontakty handlowe.
Obok Kamienicy Gdańskiej znajduje się Centrum Informacji Turystycznej.
Na Rynku znajdują się również Kamienice Przybyłowskie: Pod św. Mikołajem” i „Pod św. Krzysztofem”. Dwaj bracia Przybyłowie – Mikołaj i Krzysztof (synowie kupca) zostali właścicielami kamienic w drugiej połowie XVI wieku. Rozbudowali je i ozdobili arkadowymi podcieniami oraz bogatą dekoracją. Wśród ornamentyki roślinnej i geometrycznej znajdują się rzeźby patronów braci – św. Mikołaj z pastorałem i św. Krzysztof z Dzieciątkiem.
Z Rynku widać Farę – Kościół p.w. św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła. Historyczne ślady kościoła w Kazimierzu Dolnym sięgają 1325 roku. Rozbudowę kościoła w stylu gotyckim przeprowadzono około 1345 roku.
W XVI wieku świątynię dotknęły dwa pożary. Odbudowę rozpoczęto pod koniec XVI wieku, natomiast w XVII wieku dobudowano kolejne kaplice.
Potem poszłam obejrzeć Zespół Zamkowy w Kazimierzu Dolnym. Tworzą go: kamienna wieża obronna wzniesiona u schyłku XIII wieku i ufundowany w połowie XIV wieku przez Kazimierza Wielkiego zamek, rozbudowywany
w XV, XVI i XVII wieku. To unikalny w Polsce zespół średniowiecznej architektury obronnej.
Zamek – monumentalna budowla rezydencyjno-obronna, siedziba starostwa niegrodowego.
To pomnik upamiętniający 800 lat Wietrznej Góry (1181-1981).
Wieża – kamienna, cylindryczna budowla zwana basztą to jedna z najstarszych murowanych budowli obronnych w Polsce, a zarazem najdalej na wschód wysunięty obiekt tego typu. Budowlę wzniesiono z lokalnego kamienia – opoki wapiennej, na planie koła o średnicy 10 m. Jej mury osiągające w dolnej części grubość 4 m, wznoszą się obecnie na wysokość 20 m. Usytuowany na wysokości 6 m otwór drzwiowy potwierdza możliwość wejścia do wieży z poziomu drewnianych umocnień (nie zachowały się do dzisiaj żadne ich ślady). Z jej szczytu można podziwiać krajobraz przełomu Wisły.
Zobaczyłam również Górę Trzech Krzyży. Trzy nawiązujące do Golgoty krzyże postawiono w 1708 roku. Miały one upamiętniać liczne ofiary zarazy morowej (cholery), która miała miejsce na tych terenach. Najlepiej przyjść tutaj wczesnym rankiem, aby bez tłumu turystów podziwiać piękne widoki.
Później pojechałam zobaczyć Cmentarz Żydowski zwany kierkutem, został założony z inicjatywy kazimierskiej gminy żydowskiej w 1851 roku. Na cmentarzu chowano miejscowych Żydów do czasu II wojny światowej. W czasie wojny odbywały się tutaj hitlerowskie egzekucje wykonywane na ludności polskiej i żydowskiej. Decyzją władz niemieckich dokonano zniszczenia cmentarza, a nagrobne macewy posłużyły wybrukowaniu drogi dojazdowej i dziedzińca siedziby Gestapo, która mieściła się w Klasztorze OO. Franciszkanów. W 1984 roku z odzyskanych i uratowanych płyt nagrobnych został wzniesiony symboliczny pomnik nazywany kazimierską „ścianą płaczu”. Ściana ta przecięta jest szczeliną na dwie części, co symbolizować ma tragiczny los polskich Żydów. Płyty nagrobne pogrupowano zgodnie z obowiązującym na cmentarzach żydowskich podziałem na kwatery męskie i kobiece: po lewej umieszczono w większości nagrobki kobiet, a po prawej mężczyzn. Część nagrobnych płyt umieszczono w ziemi, przed i za pomnikiem.
Jeszcze taka ciekawostka. W Kazimierzu po raz pierwszy jadłam Szekler z Transylwanii. Obecnie można dostać go już w wielu miejscach. Receptura pochodzi z Transylwanii zamieszkiwanej niegdyś przez węgierskich osadników tzw. Szeklerów. Swoją wyjątkowość zawdzięcza procesowi wypiekania – nawinięte na wałki ciasto, posypane cukrem jest pieczone na grillu. W trakcie pieczenia cukier zamienia się w gęsty karmel. Następnie gotowe ciasto posypuje się cynamonem czy wiórkami kokosowymi. Jak dla mnie jest on trochę za słodki.