Tagi
Aboriginal Art Exhibitions, ACMI, Federation Square, Melbourne, National Gallery of Victoria, NGV, Pamphengos Lantern Projector, Stolen Generation, The Ian Potter Centre, The Rigg Design Prize 2018, timeslice animation
Blisko Katedry i Flinders Street Station znajduje się słynny plac spotkań Australijczyków czyli Federation Square. Ten nowoczesny plac stał się sercem i duszą Melbourne i jest miejscem najważniejszych atrakcji kulturalnych – w tym miejscu odbywają się koncerty. Można tutaj posiedzieć w barze lub restauracji czy też zjeść własny lunch na schodach. Jest też miejsce, w którym można stanąć i obejrzeć siebie na wielkim telebimie. Na placu znajdują się również punkty informacji turystycznej.
Federation Square został otwarty w 2002 roku i odwiedziło go już więcej niż 100 milionów ludzi. Na liście najlepszych publicznych placów (Best Public Square) zajął ostatnio 6 miejsce.
W czasie, gdy tam byłam był również przystrojony świątecznie.
To jeden z koncertów na którym byłam.
Plac ten otoczony jest budynkami w których znajdują się m.in. muzea. Trzeba pamiętać, że muzea nie są długo otwarte zatem polecam zaczynać ich zwiedzanie od rana.
Najpierw odwiedziłam Aboriginal Art Exhibitions – muzeum pokazujące historię Aborygenów (rdzennych mieszkańców Australii).
Na pewno Australia ma problem z Aborygenami i do dziś są na tym tle różne konflikty, ale wynika to również ze zdarzeń historycznych jakie miały miejsce w tym kraju. Dużym problemem jest fakt, że z początkiem XX wieku rozpoczął się okres, który pod przykrywką haseł mówiących o ich nieprzystosowaniu do samodzielnego życia i potrzeby ich ucywilizowania, doprowadził do siłowego odebrania im około 300 tys. dzieci (szacuje się, że od 10% do 33% wszystkich rdzennych dzieci zostało oddzielonych od ich rodzin w latach 1910–1970). Przymusowe usunięcie rdzennych dzieci z ich rodzin było częścią polityki asymilacji. Asymilacja opierała się na założeniu czarnej niższości i białej wyższości, co sugerowało, że rdzenna ludność powinna mieć możliwość „wymarcia” w procesie naturalnej eliminacji lub w miarę możliwości, powinna zostać zasymilowana z białą społecznością. Dzieci zabrane rodzicom uczyły się odrzucać swoje rdzenne dziedzictwo i zostały zmuszone do przyjęcia białej kultury. Ich imiona były często zmieniane i zabraniano im mówić w ich tradycyjnych językach. Niektóre dzieci były adoptowane przez białe rodziny, jednak wiele z nich umieszczano w instytucjach, w których powszechne były nadużycia i zaniedbania. W pierwszej kolejności w procesie asymilacji brano pod uwagę dzieci z jaśniejszym kolorem skóry. Ta próba asymilacji zupełnie się nie powiodła przede wszystkim dlatego, że białe społeczeństwo odmówiło przyjęcia rdzennych mieszkańców jako równych, niezależnie od ich wysiłków by żyć jak biali ludzie.
Problemy Aborygenów zostały dopiero nagłośnione w latach 80. XX wieku dzięki aborygeńskim artystom. Na tyle głośno się o nich mówiło, że 13 lutego 2008 premier Kevin Rudd wygłosił w parlamencie przemówienie, w którym przeprosił Aborygenów za dyskryminację i prześladowania, a zwłaszcza stosowanie przez rząd polityki skradzionego pokolenia (Stolen Generation).
W 1993 roku ogłoszono Native Title Act i na jego podstawie zaczęto zwracać Aborygenom grunty. W kraju otworzono też wiele muzeów (nie wiem tylko dlaczego w wielu z nich nie można robić zdjęć) i w szkołach przeprowadzane są prelekcje na ich temat, aby przyszłe pokolenia znały i zaczęły szanować historię. Niestety do dziś Aborygeni spotykają się z przejawami rasizmu w Australii (możecie to sami zaobserwować czasem np. w środkach komunikacji miejskiej). Niestety na skutek tej smutnej historii i wyobcowania olbrzymim problemem Aborygenów jest narkomania i alkoholizm. Kupując wycieczki spotkałam się z sugestiami, że jak kupię ją z przewodnikiem aborygeńskim to może on nie przyjść i wycieczka nie dojdzie do skutku. Nie ulegałam takim sugestiom i naprawdę Aborygeni, którzy mnie oprowadzali i zaznajamiali ze swoją historią, roślinnością Australii czy innymi ciekawymi rzeczami byli wspaniali i robili to z pasją.
W muzeum udało mi się posłuchać przewodnika, który opowiadał o Aborygenach, pokazywał m.in. bumerangi, piłkę i skóry.
Płaszcz ze skóry oposa i inne rzeczy wykonywane przez Aborygenów
Potem byłam w sąsiednim The Ian Potter Centre – NGV Australia, czyli oddziale zbiorów sztuki australijskiej National Gallery of Victoria.
Część wystaw jest płatna, ale za darmo można obejrzeć m.in. wystawy aborygeńskich artystów
oraz poniższe obrazy i meble (niektóre pochodzą z XIX wieku).
Udało mi się również zobaczyć przykłady aranżacji wnętrz (The Rigg Design Prize 2018) – niektóre w ciekawym oświetleniu robiły wrażenie.
Odwiedziłam również mieszczące się przy tym placu ACMI muzeum. To australijskie muzeum filmu, telewizji, gier wideo, kultury cyfrowej i sztuki. Ma ono trzy poziomy: poziom galerii, poziom pierwszy i poziom kin (dwa nowoczesne kina). Mieści się tutaj największa na na świecie galeria multimedialna. Warto wziąć bezpłatną mapę.
Można tu zobaczyć 110 lat historii ruchomego obrazu – początki filmu, telewizji, gier, internetu i dominacji ery cyfrowej. O godzinie 11:00 i 14:30 organizowane są darmowe wycieczki z przewodnikiem – trwają około 30 min i przewodnik zatrzymuje się przed najciekawszymi rzeczami i o nich opowiada. Sama byłam na takiej wycieczce i uważam, że warto najpierw pójść z przewodnikiem, a potem jeszcze pochodzić samemu po tym muzeum. Nie ma zapisów na te wycieczki (kto pierwszy ten lepszy) i grupa może liczyć maksymalnie 15 osób.
Dzieci mogą tu pograć w gry komputerowe, a dorośli pooglądać filmy australijskie, dowiedzieć się więcej o aktorach, aktorkach czy reżyserach australijskich. Ciekawą rzeczą jest możliwość nakręcenia z sobą krótkiego filmu w specjalnie przeznaczonym do tego pomieszczeniu (timeslice animation) – można się poczuć jak w filmie Matrix. Film ten można przesłać na swój adres mailowy – to bardzo dobra pamiątka.
Kolejną atrakcją jest odgadywanie brakującego elementu z kadru filmu w określonym czasie – ciekawa zabawa, tym bardziej że elementy różnią się przede wszystkim odcieniami danych kolorów.
Z ciekawostek to można zobaczyć tutaj samochód z filmu „Mad Max”,
fortepian z filmu fabularnego „Fortepian” z 1993 roku
czy ciekawy projektor (Pamphengos Lantern Projector).
Mam nadzieję, że będąc na Federation Square zobaczycie chociaż jedno z tych muzeów – uważam, że warto.