Bardzo lubię domy Gaudiego (opisałam je w postach o Barcelonie) i gdy z zewnątrz zobaczyłam to miejsce postanowiłam je odwiedzić. To oczywiści nie Gaudi, ale ten Magiczny Ogród (Philadelphia’s Magic Gardens) również ma coś w sobie. Spędziłam tutaj bardzo ciekawe 1,5 godziny.
Zawsze przed wejściem jest kolejka i dlatego proponuję przyjść tutaj z 30 minut przed otwarciem, aby wejść od razu. Ja byłam później i musiałam poczekać na wejście z 1,5 godziny.
Twórcą tego miejsca jest Isaiah Zagar, który poświęcił się upiększaniu dzielnicy South Street od późnych lat 60. XX wieku, kiedy wraz z żoną Julią przeprowadził się w to miejsce.
Na fasadzie budynku znajduje się mozaika Isaiaha Zagara: Art Is The Center Of The Real World (Sztuka jest centrum prawdziwego świata).
Miejsce to składa się z wewnętrznych galerii i dwupoziomowego ogrodu. Zostało otwarte dla zwiedzających w 2008 roku.
Chodząc po tym Magicznym Ogrodzie można zobaczyć co stworzono przy pomocy ręcznie robionych kafelków, butelek, kół rowerowych czy luster. Miejsce to składa się z wewnętrznych galerii i dwupoziomowego ogrodu. Zostało otwarte dla zwiedzających w 2008 roku.
Tak wygląda wewnętrzna galeria. Są tutaj także informacje o twórcy tego miejsca.
Jest tutaj jeszcze jedno miejsce, które można zobaczyć w małych grupach ale nie jest ono dostępne codziennie. W dniu, w którym byłam nie było udostępnione zwiedzającym.
Ja byłam bardzo zadowolona, że udało mi się pochodzić po tym Magicznym Ogrodzie. Jeżeli lubisz taką sztukę to i Tobie się spodoba 🙂
Potem poszłam dalej zwiedzać kolejne miejsca w Filadelfii.
Rano, obok mego hotelu znalazłam bardzo dobrze zaopatrzony sklep Di Bruno Bros. Z historii sklepu wiadomo, że już 80 lat Di Bruno Bros. oferuje wyłącznie produkty najwyższej jakości. Można tutaj kupić pieczywo, owoce, warzywa, sery, ciasta i inne rzeczy.
Wszystko zaczęło się od włoskich imigrantów w latach trzydziestych XX wieku, Danny i Joe Di Bruno wraz ze swoimi braćmi i siostrami przybyli do Filadelfii przez Ellis Island w poszukiwaniu amerykańskiego snu. Przybyli do Ameryki, o której krążyły plotki, że ulice są wybrukowane złotem, ale po przybyciu na włoski targ przy 9th Street w Filadelfii znaleźli tylko bruk. Mając jedynie podstawowe wykształcenie, ale za to dużą chęć do pracy otworzyli w 1939 roku sklep spożywczy Di Bruno Bros. Danny zawsze powtarzał: „Nie mamy dużo pieniędzy, ale uśmiech nic cię nie kosztuje!”. Takim podejściem osiągnęli sukces. Po 25 latach kiedy to nadchodziła era supermarketów zaczęli zdawać sobie sprawę, że nastała pora na zmiany. Pojechali na wakacje do Szwajcarii i spróbowali tam wielu gatunków sera. Postanowili sprowadzać do USA sery i wędliny z Europy. Jak postanowili tak i zrobili i dwaj skromni bracia zostali uznani za lokalnych i krajowych ekspertów jeżeli chodzi o wiedzę kulinarną. Z Dannym i Joe często konsultowali się szefowie kuchni z Filadelfii, pisarze kulinarni, gazety i programy kulinarne w celu uzyskania informacji na temat nowych serów i potraw. Potem przyszedł czas na kolejne pokolenie. Billy Jr. i jego kuzyn Bill (oboje ze stopniem naukowym) oraz Emilio z wykształceniem w dziedzinie sztuki kulinarnej, przyjęli dziedzictwo i podstawowe wartości, którym przyświecał ich dziadek i wujek. Następnie zaczęli rozwijać Di Bruno Bros. Byli oni jednymi z pierwszych sprzedawców detalicznych artykułów spożywczych w Internecie. Potem zaczęli także oferować swoim klientom gotowe potrawy domowej roboty.
No i w tym właśnie sklepie, gdy weszłam po schodach na piętro, zobaczyłam małą restaurację.
Wszystko wyglądało smacznie i postanowiłam tutaj zjeść – to był strzał w 10-tkę:) Jedzenie było pyszne i niedrogie. Omlety robiono przy mnie z dodatkami jakie wybrałam. Polecam to miejsce jeżeli będziecie w Filadelfii.
Tutaj jeszcze informacja z przykładowymi cenami.
Następnie postanowiłam pozwiedzać dalej Filadelfię.
Ceglany budynek Union League of Philadelphia zbudowany został w stylu renesansowym w 1865 roku.
To 29-piętrowy budynek Wells Fargo z 1928 roku, który ma 123 metry wysokości i znajduje się na 123–151 S. Broad St.
W tym budynku mieści się The University of the Arts. Budynek pochodzi z lat 70. XIX wieku i jest jedną z najstarszych szkół sztuki w Stanach Zjednoczonych.
Idąc dalej zobaczyłam kilka informacji znajdujących się na chodniku. Poniżej tabliczka z informacją o Stanley Clarke, który urodził się w 1951 roku w Filadelfii. To amerykański muzyk, którego styl gry na kontrabasie i gitarze basowej wywarł ogromny wpływ na muzykę jazzową.
To jest Broad Street Ministry.
Minęłam także ten ciekawy street art
oraz Suzanne Roberts Theatre przy 480 S Broad St. Teatr został przeniesiony w to miejsce w październiku 2007 roku.
Spacerując po Filadelfii można spotkać charakterystyczne dla USA budki z jedzeniem.
Minęłam także ten poniższy kościół (Church of God and Saints of Christ).
Ponieważ byłam w okresie świątecznym to mogłam zobaczyć pięknie ozdobione drzwi i latarnie.
Jeżeli jesteście fanami Street Artu to w Filadelfii znajdziecie tego sporo. Ja pokażę tutaj tylko kilka zdjęć.
Tak wygląda niska zabudowa jaką można spotkać w tym mieście.
A to kolejka do Jim’s Steaks przy 400 South St. Było zimno, a mimo to ludzie stali i czekali na najlepsze steki. Jeżeli lubisz mięso to tu powinieneś przyjść będąc w Filadelfii.
Tak wyglądają ogródki działkowe. Za ogrodzeniem są małe parcele. Podobne widziałam także w Australii.
Zobaczyłam także tę informację o Mason-Dixon Survey.
Mason–Dixon Line to linia demarkacyjna wyznaczona w koloniach brytyjskich w Ameryce w latach 1763–1767 przez Charlesa Masona i Jeremiaha Dixona w celu rozwiązania sporu o przebieg granicy pomiędzy czterema koloniami: Pensylwanią, Wirginią (obecnie Zachodnią), Delaware i Maryland. Odegrała ona ważną rolę w amerykańskiej historii, kulturze i prawie. Linia Masona-Dixona jest historyczną granicą kulturową między Północą a Południem Stanów Zjednoczonych.
Tak doszłam do końca ulicy South Street z którego zobaczyłam South Jersey Port Camden.
To tam stoi amerykański pancernik USS New Jersey (BB-62). Teraz jest to muzeum – Battleship New Jersey Museum and Memorial. Został zwodowany w grudniu 1942 roku i wycofany z użytkowania w 1991 roku (nie uczestniczył już w operacji „Pustynna Burza”).
W oddali widać most – to Benjamin Franklin Bridge. Ten most wiszący nad rzeką Delaware łączy Filadelfię w Pensylwanii i Camden w stanie New Jersey.
W niektórych miejscach w mieście można zobaczyć takie drogowskazy.
Chodząc po South Street zobaczyłam Magiczny Ogród (Philadelphia’s Magic Gardens), który znajduje się na 1020 South Street.
Kupiłam bilet, ale niestety musiałam poczekać na wejście 1,5 godziny ponieważ było bardzo dużo chętnych. O tym ciekawym miejscu napisałam kolejny post.
Ledwie wróciłam z Australii na Święta Bożego Narodzenia, a już miałam zaplanowany lot do USA, aby spędzić tam Sylwestra. Moją podróż rozpoczęłam 28 grudnia 2018 roku.
Do USA leciałam linią United Airlines. Trzeba na nią uważać ponieważ kupując bilet promocyjny okazuje się, że nie ma wliczonego w niego bagażu i nigdzie nie ma o tym mowy. Nie mogłam dokupić zatem bagażu online i musiałam zrobić opłatę za bagaż na lotnisku. W jedną stronę zapłaciłam 52 EUR za bagaż do 23 kg. Dodatkową ciekawostką jest też to, że robiąc odprawę dla dwóch osób nie dostaje się miejsc koło siebie ponieważ miejsca przydzielane są automatycznie. Trzeba wtedy poprosić o zmianę miejsc, aby siedzieć koło siebie – pomagają w tym panie z obsługi przy bramce. Kupując bilet zamawiałam odpowiedni rodzaj posiłku, ale go nie otrzymałam – na szczęście mieli posiłki wegetariańskie. Jednak jedzenie w tej linii jest kiepskie.
Tym razem wylądowałam w na lotnisku Newark Liberty International Airport, które mieści się 15 km na południowy zachód od centrum Nowego Jorku. Z tego lotniska pojechałam darmową kolejką do New York Pennsylvania Station (Penn Station), aby tutaj kupić bilet i pojechać pociągiem do Filadelfii. Najpierw chciałam kupić bilet u przewoźnika AMTRAK ponieważ jechał najszybciej. Skierowano mnie do maszyny samoobsługowej. Bilety można było kupić tylko kartą i najpierw trzeba włożyć kartę, aby nawet sprawdzić ceny biletów. Okazało się, że bilety były drogie, najtańszy kosztował tego dnia 69 USD i musiałabym czekać na pociąg 6 godzin. Na najbliższy pociąg bilet kosztował ponad 100 USD w jedną stronę. Postanowiłam zatem wrócić do maszyny NJ TRANSIT (New Jersey Transit) i tam kupić bilet do Philadelphia 30th Street Station.
Bilet kosztował 12,50 USD. Kupowałam bilet tylko w jedną stronę ponieważ nie planowałam powrotu przez Filadelfię do Nowego Jorku. Maszyna wydrukowała dwa bilety: jeden za 9,25 i drugi za 3,25 USD.
Pociąg jechał około 2,5 godziny. Konduktor sprawdzał w pociągu bilety i zamieniał je na takie kartki, które wkładał przed siedzeniem.
Pogoda była kiepska, jechałam tym pociągiem m.in. przez Croydon.
Wysiadłam na stacji Philadelphia 30th Street Station
i mimo kiepskiej pogody (była mżawka) poszłam pieszo do hotelu. Chciałam zobaczyć jeszcze to miasto, a już się ściemniało. Przeszłam przez most (Market Street Bridge) – znajduje się tutaj ta statua orła.
W Filadelfii mieszkałam w Club Quarters Hotel. To bardzo dobry hotel w centrum miasta z eleganckimi pokojami.
Dodatkowo na poziomie recepcji było stanowisko z darmową kawą, herbatą i wodą oraz przekąskami (suszone banany, rodzynki, morele itd). Oczywiście była też możliwość darmowego skorzystania z internetu i drukarki.
Dotarłam do hotelu, zameldowałam się i po złożeniu rzeczy w pokoju poszłam zobaczyć miasto. Miałam tutaj być niecałe dwa dni, ponieważ docelowo w tym roku zapragnęłam zwiedzić Florydę i Filadelfia była tylko zaplanowana jako krótki przystanek.
Filadelfia leży w stanie Pensylwania i jest jego największą metropolią. W 1776 roku przedstawiciele 13 brytyjskich kolonii podpisali tutaj Deklarację Niepodległości. W latach 1790-1800 Filadelfia była stolicą Stanów Zjednoczonych. To największe pod względem liczby ludności miasto w Pensylwanii i piąte w kraju.
Pierwszym miejscem jakie zobaczyłam był Ratusz, który ukończono w 1901 roku. Budynek ma 167 metrów wysokości i tylko 9 pięter (ma też jedną kondygnację podziemną). Ciekawostką jest to, że do 1908 roku był najwyższym budynkiem na świecie.
Na tym poniższym zdjęciu, po prawej stronie widać jedną z wielu tablic umieszczonych w Filadelfii. Ta tablica informuje o Edmundzie Norwood Baconie, amerykańskim urbaniście i architekcie, urodzonym w Filadelfii. To właśnie jego wizje ukształtowały to miasto.
W tym świątecznym okresie Ratusz jest wspaniale ozdobiony i stoi przed nim choinka.
Już od 19 listopada 2018 do 1 stycznia, codziennie o 17:30, na fasadzie budynku wyświetlano pokaz: Deck The Hall Light Show.
Koło Ratusza ustawiono lodowisko, Holiday Market (od 17 listopada do 1 stycznia 2019) i zimowy ogród (Wintergarden), w którym można było zobaczyć sezonowe rośliny i pospacerować wśród migoczących świateł. Odbywał się tutaj także jarmark bożonarodzeniowy od 22 listopada o 24 grudnia.
Przed Ratuszem stał także kalendarz imprez.
Pora była na posiłek, ale szkoda było mi czasu, zatem wstąpiłam na szybki kawałek pizzy i poszłam dalej zwiedzać miasto.
W pobliżu Ratusza, przy 1 North Broad Street, stoi świątynia Masonów. Można ją zwiedzać w godzinach 9-17 (bez niedziel i poniedziałków). Posiada wiele sal w różnych stylach – niestety nie udało mi się zobaczyć tego miejsca.
Przed budynkiem stoi pomnik The Bond, który przedstawia George’a Washingtona pokazującego swój fartuch masoński Benjaminowi Franklinowi, dyplomacie który negocjował zaangażowanie Francji w niepodległość. Pomnik wykonał James West w 2017 roku.
Jak zawsze, duże wrażenie zrobiły na mnie świąteczne wystawy sklepów, które najbardziej podobają mi się w USA.
A to film pokazujący witrynę sklepu Macy’s – gdziekolwiek jestem zachwycam się ich wystawami.
Mgła, która spowiła wysokie budynki nadała im swoisty urok.
To Municipal Services Building znajduje się przy 1401 John F Kennedy Blvd, który został zbudowany w latach 1962-1965.
To już wszystko co udało mi się zobaczyć tego pierwszego dnia w Filadelfii.