• Kontakt
  • O mnie
  • Pakowanie bagażu

Magic Travels Around the World

~ portal podróżniczy

Magic Travels Around the World

Category Archives: Trójmiasto i okolice

Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku w czasie pandemii

21 Poniedziałek Gru 2020

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Anielski Młyn, Bar Mleczny, Dom pod Murzynkiem, Forum Gdańsk, Gdańsk, Goldwasser, Hotel Podewils, Jarmark Bożonarodzeniowy, Karuzela Gdańska, napis Gdańsk, Plac im. Dariusza Kobzdeja, pomnik Jana III Sobieskiego, Restauracja Baryłka, Restauracja OSTRO, Siedlisko Łosia, Sołdek, Targ Drzewny, wiśniówka, Wiśniewski, Zaczarowana Kareta

Niestety pandemia spowodowała, że tak naprawdę nie nie ma Jarmarku Bożonarodzeniowego w Gdańsku w grudniu 2020 roku. Stworzono na stronie internetowej wirtualny jarmark, w którym zakupy można zrobić od 20 listopada do 31 grudnia 2020. Wystawcy zostali umieszczeni na mapie w kolejno ponumerowanych świątecznych domkach.

https://bozonarodzeniowy.gda.pl/

Od 1 grudnia 2020 zaczęło się odliczanie do Świąt Bożego Narodzenia i postanowiłam przejść się po mieście i zobaczyć jak wygląda oświetlony Gdańsk.

W tym roku, tak jak i w poprzednim, na Targu Węglowym ustawiono kalendarz adwentowy.

Na wyznaczonym za bramą placu znajduje się iluminowana Zaczarowana Kareta z reniferami – można do niej wsiąść i zrobić pamiątkowe zdjęcie.

Jest tutaj także Siedlisko Łosia, czyli domek przy Wielkiej Zbrojowni, w którym mieszka Łoś Lucek. Przemawia on ludzkim głosem w kilku językach.

Ustawiono jeszcze inne iluminacje: herb Gdańska, drzewka, bramy.

Stoi tutaj także wysoki na ponad 8 metrów Anielski Młyn – drewniany wiatrak z ruchomymi postaciami aniołów i świętych. Niestety w tym roku parterowa część została zamknięta – co roku znajdował się tutaj bufet gastronomiczny.

Koło Bramy Wyżynnej ustawiono taką iluminację.

Następnie poszłam ulicą Długą i tutaj znalazłam kilka budek z jedzeniem i grzanym winem.

Tak ozdobiono latarnie.

Można tutaj także kupić Goldwasser z kieliszkami w ładnych skrzyneczkach na prezent.

W różnych miejscach poustawiano lampy gazowe i można się przy nich ogrzać.

Na Długim Targu stoi choinka oraz kilka budek z jedzeniem i grzanym winem.

Zobaczcie jak pusty jest teraz Gdańsk – nigdy tak tutaj nie było w grudniu…

Przeszłam przez Zieloną Bramę i zobaczyłam kolejne budki z jedzeniem.

Stoi tutaj budka Wiśniewski, w której kupiłam wiśniówkę. Była na zimno (tę wybrałam) i gorąco.

Natomiast nieopodal bramy, na ulicy Stągiewnej ustawiono kolejną iluminację – to 10-metrowy dźwig.

Kawałek dalej, na tej samej ulicy, znajduje się Bar Mleczny. On również został świątecznie przystrojony.

Następnie przespacerowałam się Długim Pobrzeżem. Tutaj, tak jak w poprzednim roku, znalazłam choinkę zrobioną z butelek przed Restauracją OSTRO.

Restauracja Baryłka także była świątecznie ozdobiona.

W dniu 19 grudnia 2020 roku (po dwumiesięcznym remoncie w stoczni) rudowęglowiec „Sołdek” wrócił na Motławę i zacumował przy nabrzeżu Ołowianki. „Sołdek” to pierwszy, zbudowany przez polski przemysł stoczniowy, statek pełnomorski. Otrzymał nazwisko ówczesnego trasera Stoczni Gdańskiej, przodownika pracy Stanisława Sołdka.
Do 30 grudnia 1980 roku „Sołdek” odbył 1478 rejsów morskich, przewiózł ponad 3,5 miliona ton towarów, zawijając do ponad 60 portów.

Na Targu Rybnym stoi Karuzela Gdańska.

Potem zobaczyłam napis „Gdańsk” (długi na 15 i wysoki na 2,5 metra), który stoi przy Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance.

Następnie udałam się do Hotelu Podewils (Dom pod Murzynkiem). W zeszłym roku był przystrojony świątecznie – załączyłam na dole postu link, pod którym można to zobaczyć. Niestety, w tym roku nie ma na tym budynku żadnych ozdób.

Poszłam jeszcze na Targ Drzewny, gdzie stoi pomnik Jana III Sobieskiego.

Ten pomnik został odsłonięty we Lwowie w 1898 roku. Symbolizuje odniesione zwycięstwa i triumfy polskiego oręża. Pomnik był zwrócony ku południowemu-wschodowi, skąd zagrażało miastu niebezpieczeństwo ze strony Rosji. Pomnik stał we Lwowie do 1950 roku, potem został zdemontowany (dziś stoi tam pomnik Tarasa Szewczenki). Następnie pomnik został przewieziony do Polski i ustawiono go przed pałacem w Wilanowie. Gdańsk i Kraków starały się o pozyskanie pomnika i zdecydowano, że stanie on w Gdańsku.
Obecnie Jan III Sobieski ma także założoną maseczkę.

Więcej o tym pomniku napisałam w poniższym poście.

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2019/08/03/759-jarmark-sw-dominika-w-gdansku/

W pobliżu pomnika znajduje się Plac im. Dariusza Kobzdeja (imię zmarłego w 1995 roku gdańskiego działacza antykomunistycznego). Tutaj także jest kilka iluminacji.

Poszłam także do galerii handlowej Forum Gdańsk, gdzie umieszczono poniższe iluminacje.

Tutaj także ustawiono choinkę.

Obok choinki stoi budka z grzańcem.

Pokazałam jak wygląda ten „niby jarmark” w 2020 roku. Poniżej jest link do postu pokazującego jarmark w 2019 roku – zobaczcie jak inaczej to wyglądało.

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2019/12/20/jarmark-bozonarodzeniowy-w-gdansku-2019/

Po pandemii zachęcam Was jednak do odwiedzenia jarmarków w Niemczech. Według mnie są najlepsze – po prostu Niemcy mają długą tradycję w ich organizowaniu. Poniżej są linki do najstarszego i najpiękniejszego jarmarku w Dreźnie, który odwiedziłam już dwa razy.

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2016/12/25/jarmark-bozonarodzeniowy-w-dreznie/

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2017/12/08/drezno-jarmark-bozonarodzeniowy/

 

Życzę Wam przede wszystkim zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia!

 

Grzybobranie czas zacząć

25 Niedziela Paźdź 2020

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

borówki, gdzie na grzyby, grzybobranie, grzyby, jagody, Kościerzyna, Pomorze, zbieranie grzybów

Wyprawa do lasu to zawsze wspaniały czas spędzony z rodziną i znajomymi.

W dzieciństwie dziadek nauczył mnie chodzić po lesie i od tego czasu bardzo lubię zbierać grzyby, jagody i borówki. W sezonie staram się zwłaszcza pojechać po grzyby, których nie może zabraknąć na wigilijnym stole.

Ponieważ pochodzę z Pomorza to w sezonie jeżdżę do lasów koło Kościerzyny. W tym roku dopisały jagody – można je było zrywać nawet jeszcze pod koniec października.

Dużo większy problem miałam z grzybami. Z reguły wyjazdy na grzybobrania odbywają się we wrześniu i październiku. We wrześniu zeszłego roku, gdy wybraliśmy się rodziną na grzyby, tylko w jedną sobotę po 3 godzinach mieliśmy prawie 6 wiader. Natomiast w tym roku (we wrześniu) zebraliśmy zaledwie kilkanaście sztuk.

Na Pomorzu grzyby w większej ilości pojawiły się dopiero pod koniec października i na początku listopada. Pojechałam dwa razy i raz nazbierałam 317 sztuk, a drugim razem trochę ponad 200. Były przepiękne borowiki, podgrzybki, maślaki i kanie. Znalazłam także kilka zielonek.


Pamiętaj!

– Zbieraj wyłącznie te grzyby, co do których nie masz najmniejszych wątpliwości że są jadalne.
– Najlepiej zbieraj grzyby do wiklinowych koszy lub kobiałek (unika się wtedy parowania i zaparzenia grzybów).
– Grzyby należy delikatnie wykręcać z podłoża palcami lub wycinać nożykiem – w taki sposób, aby nie uszkodzić grzybni.
– Nie niszcz grzybów niejadalnych i trujących.

Las to także miejsce, w którym lubię robić zdjęcia. Światło, które przebija się przez korony drzew tworzy niesamowity teatr cieni i to sprawia, że można zrobić ciekawe ujęcia.



Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie, czyli miejsce w którym dowiesz się wszystkiego o naszym hymnie

25 Piątek Wrz 2020

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Będomin, godło, gramofon miniaturowy, gramofon przenośny, historia godła polskiego, hymn Polski, Józef Wybicki, Mazurek Dabrowskiego, Muzeum Hymnu Narodowego, pomorskie

Kiedyś wszystkie szkoły z Gdańska jeździły do Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie i słuchały powieści o tym jak powstał polski hymn. W tym miejscu uczyliśmy się także na pamięć Mazurka Dąbrowskiego.

Postanowiłam odwiedzić to muzeum po latach i zobaczyłam, że dużo się zmieniło.

Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie jest oddalone o około 55 km od Gdańska.

Blisko głównego budynku jest darmowy parking, zatem nie ma problemu z pozostawieniem samochodu. Podczas mojego pobytu było kilka samochodów spoza województwa pomorskiego.

W pobliżu parkingu stoi ta rzeźba „Orzeł Polski”, którego twórcą jest Robert Florczak. Skrzydła ptaka składają się z 248 kos (rzeźba: wys. 5 m i szer. 4,6 m).

Obecnie można zwiedzić cały obiekt, ale trzeba nałożyć maseczkę. Przed wejściem należy zdezynfekować ręce.

Do zobaczenia są dwa miejsca: dworek szlachecki oraz budynek, w którym mieści się czasowa wystawa „Symbole Niepodległej”.

Obok dworku znaleźć można pomniki przyrody. To jeden z nich – lipa drobnolistna (obwód 390 cm).

Wewnątrz budynku jest kasa i można kupić bilety zarówno za gotówkę jak i płacąc kartą.

W środku jest kilka sal. Główna wystawa prezentująca dzieje naszego hymnu została podzielona na dwie ekspozycje: „Józef Wybicki i jego czasy” oraz „Losy Mazurka Dąbrowskiego”.

W pierwszej sali dowiedzieć się można wielu ciekawych rzeczy o Józefie Wybickim.

Na ścianie umieszczono kalendarz życia i działalności politycznej Józefa Wybickiego.

Józef Rufin Wybicki urodził się 29 września 1747 w Będominie koło Kościerzyny. Był synem Piotra i Konstancji z Lniskich herbu Ostoja Pruska. Twierdził, że jego ród wywodzi się od pochodzącego z Danii wojskowego Wybena, który w 1549 roku zaciągnął się na służbę u króla Zygmunta Augusta. Odtąd jego potomkowie zamieszkiwali na Pomorzu Gdańskim i przyjęli nazwisko Wybicki.

Jego rodzina należała do średnio zamożnej szlachty. Józef Wybicki miał siedem sióstr: Mariannę, Brygidę, Barbarę, Elżbietę, Rozalię, Justynę, Konstancję (cztery wstąpiły do klasztoru) oraz brata Joachima (został księdzem). Ojciec zmarł, gdy Józef miał 12 lat.

Gdy Józef miał 6 lat został oddany na wychowanie stryjowi Franciszkowi Wybickiemu, proboszczowi skarszewskiemu i archidiakonowi pomorskiemu. Przebywał u niego 2 lata, a następnie został wysłany na naukę do jezuickiego kolegium w Starych Szkotach (wtedy było to przedmieście Gdańska), gdzie ukończył klasę poetyki (1762), a następnie retoryki (1765). Brutalne metody wychowawcze prowadzone w kolegium doprowadziły do próby wzniecenia buntu wśród uczniów przez młodego Wybickiego. Stryj Franciszek zdecydował się zabrać bratanka ze szkoły i ulokował go na praktyce w kancelarii sądu grodzkiego w Skarszewach, gdzie miał uczyć się prawa. Tutaj także Wybicki bardzo krytycznie oceniał metody nauczania polegające głównie na bezmyślnym powtarzaniu formuł.

Ród Wybickich pieczętował się herbem Rogala, należącym do najstarszych herbów szlacheckich.

Pieśń Legionów Polskich we Włoszech

Rekonstrukcja munduru legionisty polskiego we Włoszech z 1797 roku

Umundurowanie żołnierza 1 Pułku Lekkokonnego Gwardii Cesarskiej (1 Pułk Szwoleżerów – Lansjerów)

Następnie przechodzi się przez kolejne sale.

W jednym z pomieszczeń ustawiono szafę gdańską, portret Teodory z Walewskich Jabłońskiej, łoże z baldachimem z około 1830 roku, urynał (nocnik do alkowy).

W tym pokoju ustawiono gablotę z odznaczeniami jakie otrzymał Józef Wybicki:

Krzyż Oficerski Legii Honorowej – został nim odznaczony 22 lipca 1807 roku
Order Orła Białego – został nim odznaczony w 1807 roku
Medal św. Heleny Napoleon I – został ustalony dekretem Napoleona III i był wręczany wszystkim żołnierzom Napoleona I walczącym u jego boku w kampaniach z lat 1792 – 1815

Zegar gabinetowy z pozytywką wygrywający Mazurka Dąbrowskiego

W lipcu 1797 roku Józef Wybicki przybył do stacjonujących w Reggio Emilia we Włoszech legionów Jana Henryka Dąbrowskiego. To właśnie wtedy dla tych legionistów napisał Pieśń Legionów Polskich we Włoszech.

Oto tekst tego utworu:

Jeszcze Polska nie umarła,
Kiedy my żyjemy.
Co nam obca moc wydarła,
Szablą odbijemy.

Marsz, marsz, Dąbrowski,
Do Polski z ziemi włoski.
Za twoim przewodem,
Złączem się z narodem.

Jak Czarniecki do Poznania,
Wracał się przez morze,
Dla ojczyzny ratowania
Po szwedzkim rozbiorze.

Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,
Będziem Polakami.
Dał nam przykład Bonaparte,
Jak zwyciężać mamy.

Niemiec, Moskal nie osiędzie,
Gdy jąwszy pałasza,
Hasłem wszystkich zgoda będzie
I ojczyzna nasza.

Już tam ociec do swej Basi
Mówi zapłakany:
„Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany”.

Na to wszystkich jedne głosy:
„Dosyć tej niewoli!
Mamy racławickie kosy,
Kościuszkę Bóg pozwoli”.

Jak można zauważyć obecnie tekst został trochę zmieniony, a niektóre zwrotki usunięto.

„Pierwsza zwrotka nawiązuje do ostatniego rozbioru Polski, kiedy to 3 stycznia 1795 roku, po klęsce insurekcji kościuszkowskiej, terytorium zostało podzielone pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię. Tekst wyraża wiarę w odzyskanie niepodległości oraz myśl o trwaniu narodu pomimo utraty państwa, jest także deklaracją walki zbrojnej polskich żołnierzy.

26 listopada 1657 roku w Poznaniu Stefan Czarniecki wziął udział w najważniejszej naradzie koalicji antyszwedzkiej (Austria – Brandenburgia- Polska). W dniu 14 grudnia 1658 roku doszło do historycznego „wracania się przez morze”. Czarniecki, wypełniając zobowiązania sojusznicze, walczył w Królestwie Duńskim ze Szwedami – podjął się zdobycia Sonderborgu na wyspie Als, podczas gdy flota duńska wiceadmirała Bredowa miała za zadanie osłonę z morza i przewiezienie wojska. Czarniecki, czekając na przeprawę i nie mając możliwości osłaniania własnych oddziałów na przeciwległym brzegu, rozkazał grupie jazdy, by przepłynęła na zagrożony odcinek – jeźdźcy wsiedli do małych barek, natomiast konie płynęły obok.

W trzeciej zwrotce Józef Wybicki przedstawił wstępne, niezrealizowane założenia szlaku bojowego Legionów Polskich. Wyzwolenie Polski miało się odbyć z południowego wschodu na zachód. Po przepłynięciu Morza Adriatyckiego i wylądowaniu na Bałkanach Legiony Dąbrowskiego przekroczyłyby najpierw Wisłę, a dopiero potem Wartę. Wybicki wspomina także Napoleona, sojusznika, przywódcy republikańskiego – w momencie powstawania pieśni Napoleon nie był cesarzem, ale dowódcą odnoszącym sukcesy militarne, dlatego według Wybickiego powinniśmy go naśladować.

W czwartej zwrotce Józef Wybicki podaje prosty sposób na odzyskanie niepodległości – to zgoda narodowa – hasło: dobro ojczyzny ponad wszystko, wtedy zaborcy nie będą mogli pozostać na polskiej ziemi. Po pokonaniu Prus i po zawarciu pokoju w Tylży zwrotka ta została usunięta z pieśni jako nieaktualna.

W piątej zwrotce występuje dziewczyna o imieniu Basia oraz płaczący ojciec oczekujący na powrót polskiego wojska. Szybko zrodził się mit dotyczący Basi – wiele osób utożsamiało ją z postacią autentyczną – Barbarą Chłapowską, drugą żoną gen. Dąbrowskiego. Jednak Dąbrowski swoją przyszłą żonę poznał dopiero w 1806 roku, a Wybicki napisał pieśń w 1797 roku. Basia i jej ojciec są zatem postaciami symbolicznymi.

W ostatniej zwrotce autor podkreślił jednomyślność Polaków. Legioniści od pierwszej chwili uważali się za kontynuatorów insurekcji kościuszkowskiej. Tadeuszowi Kościuszce, który miał stanąć na czele legionów, przypadło miejsce znaczące jako wyzwolicielowi Polski. Jednak Kościuszko, zwolniony w 1796 roku z więzienia, nigdy nie objął dowództwa nad legionami i dlatego zwrotkę tę zaczęto pomijać. ”

Już w 1807 roku Pieśń Legionów zaczęła odgrywać rolę hymnu narodowego. Gdy utworzono Księstwo Warszawskie, którego głową został król saski Fryderyk August, w Kargowej na Śląsku powitano go Mazurkiem Dąbrowskiego.

W wolnej Polsce 15 października 1926 roku Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wydało okólnik do Kuratoriów Okręgów Szkolnych w sprawie hymnu narodowego, w którym podało 4 zwrotki tekstu i zamieściło nuty.

Po zakończeniu II wojny światowej Mazurek Dąbrowskiego pozostał polskim hymnem państwowym. W 1976 roku pojawił się zapis dotyczący hymnu polskiego w Konstytucji PRL.

W gablotach umieszczono także gramofon przenośny z płytą z nagraniem „Jeszcze Polska nie zginęła” z 1902 roku oraz gramofon miniaturowy z płytą.

Następnie udałam się do budynku, w którym umieszczono czasową wystawę „Symbole Niepodległej”.

Na wystawie można zobaczyć Historię Godła Polskiego.

Orzeł z inicjałem Zygmunta I Starego

Orzeł z inicjałem Zygmunta Augusta

Orzeł z herbem rodowym Wazów

W gablotach umieszczono m.in. kałamarz z figurą orła, guziki oraz karty pocztowe.

Polecam odwiedzić to miejsce i zapoznać się z historią polskiego hymnu narodowego.

760 Jarmark Dominikański w Gdańsku

12 Środa Sier 2020

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Atelier Design, barszcz ukraiński, bułgarskie gliniane garnki, ciastka kominkowe, fontanny ogrodowe, Gdańsk, jarmark, Jarmark Dominikański, kuchnia ukraińska, langos, motyle świata, polskie wina ekologiczne, potęga tradycji, przyprawy, Przyprawy Świata Gdynia, rękodzieło, ser austriacki, Trójmiasto

Jarmark Dominikański w Gdańsku rozpoczął się 25 lipca i potrwa do 16 sierpnia 2020.  Jest otwarty od 10:00 do 20:00.

Zawsze była to jedna z największych atrakcji letniego sezonu w Gdańsku, ale przy problemach związanych z COVID-19 jest mniej wystawców i mniej odwiedzających.

O historii Jarmarku Dominikańskiego napisałam w poniższym poście:

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2018/07/31/jarmark-dominikanski-w-gdansku/

O ostatnim jarmarku napisałam tutaj:

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2019/08/03/759-jarmark-sw-dominika-w-gdansku/

W tym roku wybrałam się na jarmark w dzień powszedni.

W różnych miejscach znaleźć można plansze z mapą.

Znalazłam także informację, że 22 sierpnia 2020 roku ma się odbyć premiera „Żabusi” Gabrieli Zapolskiej na Scenie Letniej w Pruszczu Gdańskim.

Nie było tłumu.

Na ulicy Węglarskiej ustawiono budki, w których można znaleźć m.in. minerały, ręcznie malowane bombki choinkowe czy biżuterię. Jak widać jedni chodzą w maseczkach, a inni nie.

Następnie udałam się na ulicę Szeroką i pospacerowałam wśród budek z jedzeniem regionalnym. Znaleźć można tutaj ciastka kominkowe z Węgier,

wyroby kuchni ukraińskiej (pierogi, barszcz ukraiński, pampuchy z farszem mięsnym lub ziemniaczanym),

Lángos (czy jak wolicie „langosze”) – przysmak węgierski.

Zobaczyłam budkę z wyrobami wileńskimi

i kupiłam chleb litewski z kminkiem pieczony na tataraku. Jak ktoś lubi kminek to polecam spróbować.

W pobliżu znajduje się stoisko Kocham Oliwki i postanowiłam ich spróbować ponieważ uwielbiam oliwki. Te hiszpańskie oliwki były pyszne i dlatego podaję link do ich sklepu internetowego – warto je kupić.

https://www.kochamoliwki.pl/


Kupiłam na jarmarku: Oliwki Królewskie w zalewie pikantnej, Oliwki Królewskie w zalewie babuni oraz Oliwki Królewskie nadziewane papryczką Piri Piri. Powiem Wam, że na kolację zostały zjedzone:)

Znalazłam stoisko z polskim winem ekologicznym. Sprzedawali także wina mołdawskie.

http://potegatradycji.pl/

Na ulicy Świętego Ducha

ustawiono kramy z ubraniami, torebkami, butami i ciekawą biżuterią.

Zobaczyłam tutaj panią z narzutami na łóżka. Miała także narzutę z Jarmarkiem Dominikańskim.

Wystawia się także Atelier Design z Wrocławia – ich pasją jest szkło i ceramika. Przyjechali z pięknymi rzeczami. Więcej pokazują na stronie

http://www.atelier-design.pl/

W zeszłym roku kupiłam u nich bardzo ładny wisiorek.

Kolejnym miejscem, przed którym się zatrzymałam były  „Przyprawy Świata” Gdynia. Kupuję u nich przyprawy już od kilku lat. Tym razem kupiłam czubrycę zieloną, czubrycę czerwoną pikantną, imbir mielony, kardamon mielony i przyprawę do pizzy.

https://www.przyprawyswiata.pl/

Wystawiają się również Fontanny ogrodowe. Zachęcam do odwiedzenia strony ponieważ wykonują także kamienne balustrady, gazony z piaskowca czy świeczniki.

http://www.fontanny-ogrodowe.pl/

Na ulicy Grobla II można zobaczyć bułgarskie gliniane garnki.

https://garybulgary.pl/

Stoi także karm z Motylami Świata.

Obok znajduje się stoisko z mapami i można było pobawić się układając mapę z puzzli.

https://avocadopt.com/


Warto jeszcze kupić ser austriacki prezentowany na tym stoisku

https://kaesehuette.at/

To już wszystko co mogę Wam polecić z tegorocznego Jarmarku Dominikańskiego. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, kiedy minie już pandemia wszystko wróci do normy i zjedzie do Gdańska jeszcze więcej wystawców, którzy pokażą piękne rękodzieło.

Kino letnie na plaży w Gdańsku

31 Piątek Lip 2020

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Gdańsk, kino, kino letnie, plaża, ryba, Stogi plaża

W tym roku już od 31 lipca odbywać się będzie kino letnie na plaży na Stogach w Gdańsku. Organizatorami wydarzenia są Port Gdańsk i DCT Gdańsk, a patronem medialnym Radio Gdańsk.

W każdy piątek od 31 lipca do 28 sierpnia od godziny 21:30 będzie można zobaczyć za darmo poniższe filmy:

31.07 – Jestem najlepsza. Ja, Tonya – reż. Craig Gillespie
07.08 – Za jakie grzechy, dobry Boże?- reż. Philippe de Chauveron
14.08 – Wielki Błękit – reż. Luc Besson
21.08 – Bandyta – reż. Maciej Dejczer
28.08 – Nieobliczalni – reż. David Charhon

W dniu 31 lipca było tak zimno na plaży, że zrezygnowałam z oglądania filmu „Jestem najlepsza. Ja, Tonya”. Ten amerykański film biograficzny z 2017 roku obejrzałam już dawno. Opowiada on o życiu znanej łyżwiarki figurowej Tony Harding. Zapewne osoby lubiące łyżwiarstwo figurowe pamiętają jej jazdę i słynny incydent z inną łyżwiarką – Nancy Kerrigan.
Zobaczyłam jednak przygotowania do kina letniego na plaży.

Natomiast 7 sierpnia było ciepło i pogoda zachęcała do przyjścia na plażę. Pojawiło się sporo osób, aby obejrzeć bardzo dobrą komedię „Za jakie grzechy, dobry Boże?”. To największy francuski przebój 2014 roku, który obejrzało 12 milionów nad Sekwaną. Film opowiada o czterech pięknych córkach na wydaniu i jednym marzeniu ich poukładanych i konserwatywnych rodziców – żeby dobrze wyszły za mąż. Jeżeli nie widzieliście jeszcze tego filmu to polecam zobaczyć.
Tak wygląda to miejsce z rozstawionym ekranem oraz leżakami i krzesłami.

Następnie obejrzałam film „Bandyta” z 1997 roku. Ten polsko-brytyjsko-niemiecko-francuski dramat obyczajowy to ciekawy, ale ciężki film. Opowiada o młodym recydywiście, który dzięki nowatorskiemu brytyjskiemu programowi resocjalizacji został skierowany do pracy w rumuńskim szpitalu dla sierot.

Podczas omówionych wyżej seansów nie siedziałam w strefie dla widzów, wolałam ze znajomymi usiąść z daleka na kocu. Nie było z tym problemu, ponieważ wszyscy starali się usiąść w grupach w oddaleniu od innych.

W dniu 28 sierpnia wybrałam się także na plażę, aby zobaczyć film „Nieobliczalni” – francuską komedię sensacyjną z domieszką kryminału z 2012 roku. Ludzi było mniej, ponieważ pogoda była kiepska. Postanowiłam tym razem usiąść w strefie na krzesłach – można było przesunąć krzesła i usiąść w oddaleniu.

Przy wejściu do strefy rozdawano koce i gadżety. Za każdym razem przed seansem organizator imprezy zadawał pytania konkursowe i można było wygrać nagrody.
Ponieważ był to ostatni wyświetlany film na plaży to osoby, które siedziały na oznakowanych leżakach mogły je zabrać do domu.

Zawsze przyjeżdżałam na plażę wcześniej, aby zjeść jeszcze rybę. Ceny podobne jak w zeszłym roku. Taka ryba z surówką kosztuje około 20 zł.

Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku w 2019 roku

20 Piątek Gru 2019

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Adwentowa Brama, Anielski Młyn, Dom pod Murzynkiem, Gdańsk, Hotel Podewils, jarmark, Jarmark Bożonarodzeniowy, Karuzela Gdańska, napis Gdańsk, Przyprawy Świata, Siedlisko Łosia, Łoś Lucek

W tym roku wstąpiłam na Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku. Uważam, że już jest lepiej niż w latach ubiegłych, ale i tak mamy wiele niewykorzystanego miejsca. Co roku jeżdżę na jarmarki do Niemiec i te polecam wszystkim. Jak dla mnie najpiękniejszy jarmark ma Drezno. Opisywałam go już wcześniej na blogu ponieważ byłam tam dwa razy.

Jarmark w Gdańsku odbywa się na Targu Węglowym. W tym roku rozpoczął się 23 listopada i potrwa do 1 stycznia 2020 roku.

Można tu kupić sery austriackie i góralskie, miody, swojskie wędliny, gorące ciastka kominkowe, wypieki tatarskie, pajdy chleba ze smalcem, naleśniki, mini pączki, frytki, gorącą czekoladę, grzane wino, gofry i bombki.

Odwiedziłam wspólne stoisko restauracji Szafarnia 10 w Gdańsku i Fischgarten w Gdańsku Oliwie. Bardzo miła obsługa namówiła mnie na spróbowanie śledzia z restauracji Szafarnia 10. Był bardzo smaczny. Inne osoby zamawiały pierogi, zupę tajską i smażony makaron.

Obok było stoisko z grzanym winem i postanowiłam go spróbować.

Następnie poszłam do innej budki z serami austriackimi i kupiłam trochę sera. Na niemieckich jarmarkach nauczyłam się jeść wino z serem (to jest tam bardzo popularne i sprzedawcy kroją go na kawałki, aby było wygodniej jeść).

Na plac wchodzi się przez Adwentową Bramę.

Za bamą poustawiano kolejne budki z jedzeniem. Można zjeść m.in.: bigos, kiełbasę, pierogi, langosze (specjalność charakterystyczna dla kuchni węgierskiej) czy churros.

Są hot-dogi jajeczne – to kiełbaski smażone w jajku na miejscu w specjalnej maszynie (podawane z różnymi sosami). Drugą nowością są bardzo długie frytki w rozmiarze XXL (około 30 cm każda). Frytki są robione ręcznie, na oczach klienta, podawane z sosami oraz posypkami.

Spróbowałam langosza z serem i greckiego gyrosa w chlebku pita – poprosiłam o wegetariański. Do picia kupiłam wino grzane.

Jest tutaj także stoisko z przyprawami (Przyprawy Świata), które bardzo lubię.

Na placu można również upiec kiełbaski.

Ustawiono altankę z wysokimi stolikami, przy których można zjeść kupione jedzenie.

Wystawiał się także Okocim i Soplica.

Kolejną atrakcją jest Siedlisko Łosia – to budka, w której mieszka Łoś Lucek mówiący ludzkim głosem w kilku językach. Jego głowa posiada ruchome elementy. Tutaj zawsze jest dużo rodzin z dziećmi.

Na placu ustawiono karuzelę, symulator lotu i tron.

Znajduje się tutaj także Anielski Młyn z Trzema Królami, aniołami i świętymi. W części parterowej jest bufet gastronomiczny

Po placu chodzi taka parada.

Z tego placu przechodzi się do budynku Wielkiej Zbrojowni,

w którym umieszczono stoiska z rękodziełem (były ubrania, biżuteria, ceramika, bombki).

Następnie poszłam na ulicę Długą – tak jest przystrojona.

Na Długim Targu, w pobliżu Fontanny Neptuna, ustawiono choinkę i szopkę.

Przeszłam Zieloną Bramę i weszłam na Zielony Most – most na rzece Motławie, który łączy Główne Miasto z Wyspą Spichrzów. Tu ustawiono kolejną iluminację.

Kawałek dalej stoi świąteczny żuraw.

Potem poszłam na spacer Długim Pobrzeżem i zobaczyłam przed restauracją OSTRO poniższą choinkę z butelek.

W pobliżu Baszty Łabędź stoi Karuzela Gdańska.

Następnie zobaczyłam napis „Gdańsk” na Ołowiance.

Poszłam także zobaczyć Hotel Podewils (Dom pod Murzynkiem) przystrojony świątecznie. Barokowy budynek powstał w latach 1728-1735. Pierwszym właścicielem był gdański kamieniarz – Krzysztof Strzycki. Z racji niskiego pochodzenia jeden z przedstawicieli kamieniarskiego cechu nazwał go lichym Murzynem. Z czasem jego prace były coraz bardziej doceniane. Na portalu domu celowo umieścił herb z wizerunkiem Murzyna – stąd nazwa tego budynku. Dom został zniszczony podczas II wojny światowej, a następnie odbudowany.

Tak prezentuje się Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku w 2019 roku.

Życzę wszystkim Zdrowych, Wesołych i Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia!

Spacer po dzielnicy Nowy Port w Gdańsku

12 Sobota Paźdź 2019

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

cmentarz ewangelicki, elewator, falowiec, Gdańsk, kamienice w Nowym Porcie, Kolonia Abegga, Kościół pw. Świętej Jadwigi Śląskiej, Misyjny Kościół Morski Niepokalanego Serca Maryi, Morski Dom Kultury, Nabrzeże Zbożowe, Nowy Port, Oceania, pomuchla, Twierdza Wisłoujście, ulica Rybołowców, zajezdnia tramwajowa, zespół domków Kolonii Abegga

Nowy Port to jedna z najstarszych dzielnic Gdańska nieodłącznie związana z morzem, która przez lata była zapomniana i dopiero od niedawna odzyskuje dawny blask. Tu król pruski nakazał wybudowanie portu (miał zagrozić bogatemu Gdańskowi) i tutaj rozpoczęła się II wojna światowa.

W Nowym Porcie jest jeden falowiec przy ulicy Wyzwolenia 51. Ma on 12 kondygnacji, 5 klatek schodowych i 230 m długości. Jego budowę ukończono w 1978 roku. Jest to jedyny falowiec, który został zbudowany równolegle do morza (falowce w dzielnicy Przymorze powstały prostopadle do morza) i to właśnie ze względu na silne podmuchy wiatru zaniechano dalszej jego budowy. W czasach, gdy w falowcu były jeszcze drewniane okna, silny wiatr podczas sztormu sprawiał, że okna na wyższych kondygnacjach mogły wypaść. Budynek jest zatem krótszy niż planowano, ale za to o jedną kondygnację wyższy. Jako ciekawostkę napiszę jeszcze, że przed tym falowcem jeździł kiedyś pociąg. W samym centrum osiedla położone były tory kolejowe, które bezpośrednio sąsiadowały z falowcem oraz przecinały się z torowiskiem tramwajowym na ulicy Marynarki Polskiej. Dziś torów kolejowych już tutaj nie ma, a w miejscu dawnego szlaku biegnie chodnik oraz droga dla rowerów.

Przypomnę, że najdłuższy polski falowiec powstawał w latach 1970-1973 i położony jest na gdańskim osiedlu Przymorze przy ulicy Obrońców Wybrzeża. Ma 16 klatek schodowych.

To budynek dawnego Morskiego Domu Kultury, zaprojektowany w stylu realizmu socjalistycznego. Budynek otwarto w listopadzie 1954 roku i miał być on elementem wielkiego planu urbanistycznego, który zakładał utworzenie w Nowym Porcie nowego śródmieścia Gdańska. Tu miało koncentrować się życie tej dzielnicy. Realizację tego planu zarzucono po 1956 roku. W tym Morskim Domu Kultury działały różne sekcje, organizowano odczyty i prelekcje oraz imprezy muzyczne i taneczne. Założono tutaj Gdańskie Studium Piosenki, kształcące młodych piosenkarzy wśród których była Irena Jarocka i Grażyna Łobaszewska. W latach 90. XX wieku Zarząd Portu Gdańskiego sprzedał ten budynek. Teraz mieści się tu Wyższa Szkoła Bezpieczeństwa i Bank PKO. W 2017 roku kręcono tutaj scenę do filmu „Kamerdyner” w reżyserii Filipa Bajona.

Przed wejściem stoją popiersia Stefana Żeromskiego i Feliksa Nowowiejskiego.

Za tym budynkiem znajduje się informacja, że w tym miejscu w latach 1689-1947 był cmentarz ewangelicki. Potem go zlikwidowano i na jego miejscu w 1960 roku powstał ogród jordanowski.

Idąc dalej doszłam do Nabrzeża Zbożowego, które obecnie jest remontowane. Przy tym nabrzeżu cumuje stalowy żaglowiec Oceania należący do Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, który został wybudowany w Stoczni Gdańskiej w 1985 roku. Trudno go jednak zastać w porcie ponieważ pływa przez około 240 dni w roku. Jest on obecnie największym polskim instytutem badającym problemy fizyki, chemii, biologii i ekologii morza.

Tutaj znajdują się dwa bliźniacze elewatory nr 3 i 4. Powstały jeszcze przed I wojną światową, a ich pierwszym przeznaczeniem było składowanie buraków cukrowych dostarczanych z Rosji (dlatego nazywano je rosyjskimi lub Rosyjskim Dworem). Funkcjonują do dzisiaj i są własnością spółki Gdańskie Młyny. Pojemność elewatorów w przypadku składowania tzw. zbóż twardych wynosi 12 000 ton.

W pobliżu, na ulicy Starowiślnej 2 znajduje się Dworek Fischera z XIX wieku, a w zasadzie to co z niego zostało ponieważ budynek niszczeje i czeka na inwestora. Należał on do Richarda Fischera – jednego z gdańskich browarników. Richardowi Fischerowi mieszkańcy zawdzięczają wybrukowanie lokalnych ulic oraz dostęp do wody źródlanej. Piwo z tego browaru było znane w całej Europie. Produkowano tutaj także likiery. Warzenie piwa kontynuowano do zniszczenia browaru w 1945 roku.

W oddali widać Twierdzę Wisłoujście, która jest niezwykłym zabytkiem sztuki fortyfikacyjnej. Została zbudowana u ujścia Wisły do Bałtyku kilkaset lat temu. Miejsce to stanowiło ważny punkt strategiczny, ponieważ można było stąd kontrolować ruch statków wychodzących i wchodzących do portu w Gdańsku. Pierwsze wzmianki o tym miejscu pochodzą z XIV wieku. Na początku była to budowla drewniana i często ulegała uszkodzeniu. Dopiero w 1482 roku zbudowano murowaną cylindryczną wieżę – służyła do celów obronnych i była także latarnią morską. W latach 1518-21 wzniesiono wokół latarni dodatkowe drewniane umocnienia, a w ciągu kolejne obiekty obronne, które złożyły się na całość fortyfikacji Wisłoujścia. Pod koniec XVI wieku i w kolejnych wiekach zbudowano wiele umocnień. Po I wojnie światowej Twierdza utraciła znaczenie militarne, a w 1945 roku została niemal doszczętnie zniszczona. O tym obiekcie napiszę jeszcze osobny post.

Z Nowego Portu widać cylindryczną wieżę oraz bastiony Fortu Carre. Do 1889 roku zwieńczeniem wieży był późnobarokowy hełm z około 1721 roku. Po pożarze spowodowanym uderzeniem pioruna, hełm odbudowano w formie stożka krytego łupkiem który przetrwał do 1945 roku.

Widać stąd także Polski Klub Morski i biały domek, który jest pozostałością parafii św. Olafa w Wisłoujściu.

Z Nabrzeża Zbożowego poszłam do zajezdni tramwajowej. Dawniej na budynku nie było zegara, który obecnie się tu znajduje. Tory skierowane są ukosem w stosunku fasady budynku. Może zmieścić się tutaj 125 wagonów. W 1899 roku w Nowym Porcie powstało przedsiębiorstwo tramwajowe pod nazwą Danziger Elektrische Strassenbahn. Otworzyło ono w 1900 roku dwie linie z Wrzeszcza do Brzeźna i z Brzeźna przez Nowy Port do Stoczni Schichaua (ulicą Schichaugasse, dziś Jana z Kolna).
W głębi można zobaczyć oryginalną podstację zasilającą w energię elektryczną okoliczne dzielnice. Była ona impulsem do elektryfikacji Nowego Portu. Obok znajduje się budynek dawnej dyrekcji i elektrowni.

Jeździ tutaj autobus linii 148.

Następnie poszłam dalej ulicą Władysława IV, aby zrobić kilka zdjęć ciekawej zabudowy.

To dawny budynek Domu Marynarza Szwedzkiego dla marynarzy szwedzkich. Nazywany jest on także „kościołem szwedzkim” (Svenska Sjömanskyrkan). Wybudowany został w 1938 roku staraniem pastora Svena Hellqvista. Była tu kaplica i hotel.

W tym miejscu znajdował się kiedyś przepiękny budynek, w którym mieściła się restauracja a potem miejsce to zajęło NSDAP.

W XIX wieku liczba mieszkańców Nowego Portu zaczęła gwałtownie rosnąć. W większości byli to protestanci. Wiadomo, że już w 1815 roku powstała pierwsza kaplica. Jednak była na tyle mała, że w 1841 roku zbudowano w tym miejscu inny budynek zwieńczony spiczastą wieżyczką. Jednak i ten kościół okazał się z czasem niewystarczający i w 1905 roku zbudowano ten Misyjny Kościół Morski Niepokalanego Serca Maryi, który często znajdował się na gdańskich pocztówkach. Miał on dwie strzeliste wieże widoczne z lądu i morza. Kościół został zniszczony podczas II wojny światowej. Potem był tutaj klasztor, a w czasie stanu wojennego było to tajne miejsce spotkań związkowców portowej Solidarności.

Za kościołem znajduje się Zakręt Pięciu Gwizdków (miejsce, gdzie Martwa Wisła przechodzi w Kanał Portowy). Nazwa pochodzi od sygnałów dźwiękowych, dawanych przez statki mijające ten zakręt.

Przed wejściem do kościoła znajduje się cokół pomnika z 1922 roku upamiętniający poległych mieszkańców Nowego Portu podczas I wojny światowej. Na tablicach był napis: Nowy Port swoim synom. Władze komunistyczne zdemontowały tablice, a na cokole stoi obecnie rzeźba Niepokalanego Serca Maryi.

To jest budynek dawnej toalety miejskiej. Mniej więcej na tym poziomie warto odwrócić się i zobaczyć ulicę i w oddali ten Misyjny Kościół Morski Niepokalanego Serca Maryi (to właśnie taki widok był na pocztówkach).

Jeżeli zgłodnieliście to w tym budynku o konstrukcji szkieletowej znajduje się Restauracja Perła Bałtyku i można tutaj smacznie zjeść. Kiedyś była tu karczma.

Na budynku restauracji jest powieszony plan Nowego Portu pokazujący różne szlaki, którymi można zwiedzać tę dzielnicę.

Na początku katolicy z Nowego Portu jeździli na msze do kościoła św. Jakuba w Oliwie, ponieważ nie było tutaj żadnego kościoła. W 1854 roku powstała mała kaplica katolicka przy ulicy Na Zaspę 40. Jej patronką została św. Jadwiga Śląska. Natomiast we wrześniu 1858 roku zbudowano neogotycki kościół dla katolików, który praktycznie nie ucierpiał podczas działań wojennych. Katolicy dzięki staraniom uzyskali wtedy pierwsze w Gdańsku pozwolenie władz pruskich na budowę kościoła katolickiego. Obok Kościoła pw. Świętej Jadwigi Śląskiej znajduje się dom parafialny w stylu modernistycznym z 1925 roku oraz wikariatka z muru pruskiego z drugiej połowy XIX wieku. Jest tutaj także pomnik Jana Pawła II, co zapewne nie dziwi ponieważ wiadomo o więzi łączącej papieża ze św. Jadwigą.

Następnie poszłam ulicą Na Zaspę. Tutaj także można zobaczyć ciekawe budynki.

Pod numerem 33 C zachowały się jeszcze stare niemieckie napisy.

Na ulicy Ks. Góreckiego 16 można zobaczyć ten budynek. Mieści się tutaj Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy.

Warto zatrzymać się także przed budynkiem na ulicy Ks. Góreckiego 6.

Tak idąc trafiam na ulicę Wolności i plac zwany kiedyś „Patelnią” – to centrum dzielnicy. W tym miejscu do początków lat 90. mieścił się Wiking – gastronomiczna legenda dzielnicy. Znajdowała się tu restauracja, a wieczorami działał klub nocny. Wiking słynął z prostytutek, które przesiadywały w tym miejscu przez cały dzień. Mewki, czyli panie do towarzystwa zostały opisane w książce Stanisława Goszczurnego „Mewy”. Lokal był bardzo popularny i spędzali tu także czas cinkciarze, złodzieje i zagraniczni marynarze. Dziś mieści się tu sklep Biedronka.
Kiedyś Lady Pank śpiewał „U Maxima w Gdyni” – lokal ten był luksusowy, a Wiking zdecydowanie plebejski i wyglądem przypominający klasyczny PRL.

Idąc dalej można zobaczyć tę kamienicę przy ulicy Wolności 10.

Tak wygląda kamienica przy ulicy Wolności 13.

Przy ulicy Wolności 16 znajduje się kamienica w której kiedyś mieścił się sklep Baltona – można tu było kupić za dolary niedostępne w innych miejscach artykuły.

Następnie poszłam zobaczyć zespół domków Kolonii Abegga. To zespół budynków przy ulicy Wilków Morskich 13-16. Nazwa pochodzi od fundacji założonej w XIX wieku przez rodzinę doktora Georga Abegga. Misją jej była poprawa warunków życia robotników przemysłowych. Budowała także mieszkania w innych miejscach (Dolne Miasto, Wrzeszcz). Tutaj z całego kompleksu zachowały się tylko trzy bliźniacze segmenty z cegły.

Skręcając w boczną uliczkę o nazwie Spokojna widać taki dom,

a po przeciwnej stronie ulicy stoi dom, na którego podwórku znajdują się oryginalne kafelki.

Potem poszłam do Placu im. ks. Jana Gustkowicza, który do II wojny światowej nosił nazwę Wilhelmplatz na cześć cesarza niemieckiego. W latach 1945-1996 był to Plac Demokratów, a potem zmieniono jego nazwę na obecną. Ten plac jest granicą pomiędzy Starym Portem, a Nowym Portem. Mieszkańcy tak nazywają dwie części dzielnicy – historyczną i rozbudowaną w latach 70. XX wieku. Plac został zrewitalizowany w latach 2013-2014. Jest tutaj teraz m.in. fontanna i plac zabaw.

Przy młodym dębie wmurowano tablicę upamiętniającą księdza prałata Jana Gustkowicza – wieloletniego proboszcza parafii św. Jadwigi Śląskiej.

Z tego placu można zobaczyć ten herb Gdańska umieszczony na szczytowej ścianie kamienicy przy ulicy Rybołowców 4 – widok od ulicy Wolności.

Teraz przejdę do ulicy z najbogatszymi kamienicami, które powstały w XIX i na początku XX wieku. Ulica Rybołowców (dawniej Fischerstrasse) jest najpiękniejszą ulicą w Nowym Porcie. Już wcześniej pisałam, że dzielnica ta zawdzięcza bardzo dużo browarnikowi Fischerowi, który sfinansował m.in. wybrukowanie kilku ulic. Właśnie ta ulica nosiła kiedyś nazwę na jego cześć czyli Fischerstrasse (Ulica Fiszera), ale po wojnie przetłumaczono ją na Rybołowców.

Na budynku przy ulicy Rybołowców 3, nad zwieńczeniem dawnej bramy, zobaczyć można drewnianą rzeźbę pomuchla (tak nazywa się dorsz po kaszubsku). Przedstawiono ją w groteskowy sposób ponieważ przypomina potwora morskiego.

To kamienica na ulicy Rybołowców 8. Warto przyjrzeć się pięknym detalom jakie posiada ten budynek.

Sąsiaduje z nią kamienica przy ulicy Rybołowców 9, która zwieńczona jest statuą Minerwy. Kamienica ma także ciekawą historię. W latach 30. XX wieku właśnie w tym miejscu, w prywatnym mieszkaniu, szwedzki pastor Sven Hellqvist urządził tymczasową salę modlitwy, którą potem przeniesiono na ulicę Władysława IV (dawna Bergstrasse) i która rozrosła się do rozmiarów kościoła i Domu Marynarza Szwedzkiego (pokazałam go wcześniej w tym poście).
Kolejną ciekawostką związaną z tą kamienicą był jej mieszkaniec – lekarz Walter Oppenheimer u którego leczyli się mieszkańcy tej dzielnicy. Miał on żydowskie pochodzenie, a jednak przez całą wojnę prowadził praktykę.

Po przeciwnej stronie ulicy na Rybołowców 1 znajduje się ta poniższa kamienica, która ma także ciekawe zdobienia. Przyjrzyjcie się oknom.

Pokazałam tylko kilka ciekawych miejsc tej dzielnicy, aby zachęcić Was do spaceru po tym miejscu. Jeszcze w kolejnym poście opiszę jedno ważne miejsce w Nowym Porcie, które warto zobaczyć.

Spacer po dzielnicy Orunia w Gdańsku

30 Poniedziałek Wrz 2019

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

domek grabarza, dzielnice Gdańska, Emilia Hoene, Gdańsk, Johannishof, Kamienica Borzechowskich, Kanał Raduni, kawiarnia Kuźnia, Kościół św. Jana Bosko, Lapidarium Oruńskie, mur pruski, mural, ochronka, Orunia, Oruński Ratusz, Park Oruński, spacery po dzielnicach, Stacja Orunia, triforium, ulica Urocza, ulica Żuławska

Orunia jest dzielnicą Gdańska od 1933 roku, jednak historia tego miejsca sięga niemal okresu powstania miasta. Jej nazwa pochodzi od pobliskiego potoku Orania. Początkowo znajdowała się tu osada, która była ważnym przystankiem na kupieckim szlaku wiodącym do centrum miasta. Przez stulecia bogata wieś zamieszkana była przez rzemieślników i rolników. Natomiast od XVII wieku zamożne gdańskie rody budowały tutaj letnie posiadłości. Z czasem Orunia przekształciła się w duże robotnicze przedmieście.

Teraz postaram się opisać tę dzielnicę, w której mimo zniszczeń można zobaczyć ciekawą architekturę XIX i XX wieku, budynki z muru pruskiego czy przedwojenny słup ogłoszeniowy.

Do tej dzielnicy możemy dojechać autobusami z Gdańska Głównego (132, 189, 207, 210). Najlepiej wysiąść na przystanku Gościnna. Tutaj znajduje się Oruński Rynek – to potoczna nazwa przestrzeni wzdłuż ulicy Gościnnej, która była nieformalnym centrum Oruni. Tuż koło przystanku jest kilka ciekawych obiektów.

Pierwszym z nich jest neogotycki Kościół św. Jana Bosko ukończony w 1823 roku. Budynek posiada 43-metrową wieżę, na której szczycie znajduje się krzyż osadzony na pozłacanej metalowej kuli. W jej wnętrzu ukryto kapsułę czasu, w której umieszczono dokumenty, monety oraz plan budowy obiektu. Pierwotnie była to świątynia ewangelicka, a w 1945 roku przejęli ją salezjanie (zakon przede wszystkim zajmował się pracą z młodzieżą, zwłaszcza ubogą).

Po wejściu, po lewej stronie, zobaczyć można dwie tablice. Na jednej przedstawiono dzieje Oruni, a na drugiej historię kościoła.

Niestety oryginalny ołtarz główny, boczne ołtarze i ambonę zdemontowano i zastąpiono nowymi w latach 80. XX wieku.

Tak wygląda drewniany balkon i organy.

Jeszcze taka ciekawostka – na murach kościoła można zobaczyć rozety, na których umocowana była trakcja tramwajowa. Pierwsza linia tramwaju konnego powstała w latach 70. XIX wieku i prowadziła do Oliwy. Potem powstały inne linie. W latach 90. zajezdnie znajdowały się we Wrzeszczu, na Siedlcach i w Oruni. Oruńska baza znajdowała się w miejscu Hotelu Zatoka. W drugiej połowie lat 90. XIX wieku wszystkie linie tramwaju konnego zostały zelektryfikowane. Linię tramwajową zlikwidowano w Oruni w 1972 roku (tramwaj poruszał się po jednym torze i były cztery mijanki).

Koło przystanku autobusowego znaleźć można resztki dawnego peronu.

Obok kościoła, przy ulicy Gościnnej 10 znajduje się najstarszy zabytek tego rejonu – niewielka kuźnia z muru pruskiego z początku XIX wieku. Występuje tu charakterystyczny dla budownictwa na Żuławach wysunięty do przodu podcień wsparty na trzech drewnianych filarach. To najmniejszy tego typu obiekt na Pomorzu i jedyna zachowana kuźnia na Oruni. Teraz mieści się tutaj kawiarnia Kuźnia, a za kawiarnią działa warsztat kowalski.

Obok znajduje się przedwojenny słup ogłoszeniowy.

Jak przyjrzycie się to zobaczycie fragmenty niemieckich napisów w górnej części tego słupa.

Kawałek dalej można zobaczyć niski murek – to pozostałość po płocie nieistniejącego już cmentarza ewangelickiego pod wezwaniem św. Jerzego.

Ten eklektyczny budynek o charakterze willowym przy ulicy Gościnnej 6 powstał około 1910 roku. We fryzie znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca zboża, winorośl i kwiaty. Działa tutaj filia Poczty Polskiej.

Obok znajduje się budynek z około 1900 roku. Na początku była tutaj kawiarnia, a za budynkiem duży ogród ze stylowymi meblami, alejkami, fontanną i stawem po którym można było pływać łódką. Po wojnie mieściła się tu restauracja Swoboda. Od 1954 roku jest to budynek Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Henryka Wieniawskiego (to imię nadano szkole w 1967 roku). Niestety budynek został przebudowany i z oryginalnych elementów pozostało tylko wygrodzenie i balustrada balkonu.

Kamienica Borzechowskich posiada na dachu datę budowy 1892 rok oraz nazwisko właściciela.

Na dole mieści się sklep do którego warto zajść, ponieważ posiada oryginalne secesyjne płytki ceramiczne o motywach geometrycznych i roślinnych, elementy drewniane i stiukowe dekoracje na suficie. Dawniej znajdował się tutaj sklep mięsny.

Przy drzwiach można zobaczyć ciekawy dzwonek.

To kamienica przy ulicy Gościnnej 5 z 1920 roku, która w szczycie posiada rzeźbę leżącego lwa. Dawniej była pokryta złotą farbą i stąd pochodziła nazwa mieszczącej się tutaj restauracji Pod złotym lwem. Na piętrze były pokoje hotelowe. W latach 60. XX wieku zlikwidowano w tej kamienicy balkony.

W pobliżu znajduje się Lapidarium Oruńskie. To zbiór kamiennych zabytków Oruni. Ten kamień pochodzi z epoki średniowiecza i jest to kamień graniczny. Stawiało się je na na granicach posiadłości ze znakiem właściciela, tzw. gmerkiem, w postaci podwójnego krzyża. Obok stoi wywietrznik ze Zbiornika Stara Orunia.

Przy ulicy Gościnnej 1 znajduje się najbardziej okazały budynek na Oruni. W przeszłości pełnił funkcję oruńskiego ratusza, gdzie znajdował się m.in. urząd stanu cywilnego. Budynek w stylu neogotyckim pochodzi z drugiej połowy XIX wieku. Nad oknami pierwszego piętra znajdują się dwie płaskorzeźby przedstawiające greckie boginie Temidę (bogini sprawiedliwości; trzyma wagę i miecz) i Demeter (trzyma sierp i bukiet kłosów oraz księgę; to bogini przyrody, płodności ziemi i urodzaju). Oryginalna jest także balustrada balkonu oraz maszt na flagę.

To już wszystkie ciekawe miejsca znajdujące się na terenie Oruńskiego Rynku, który objęty jest programem rewitalizacji. Warto zatem zobaczyć to miejsce jeszcze przed tymi pracami.

Następnie przeszłam przez ulicę, potem nad Kanałem Raduni i weszłam do Parku Oruńskiego.

Kanał Raduni jest to zabytkowy, sztuczny przekop Raduni o długości 13,5 km. Ma początek w Starej Raduni, w Pruszczu Gdańskim, a uchodzi do Motławy w Gdańsku. Powstał w połowie XIV wieku. Od zachodu opiera się o naturalne zbocze, a strona wschodnia to nasyp wysokości 4-5 metrów. Zbudowany został po to, aby doprowadzić czystą wodę do miasta, nawodnić fosy i zbudować młyny. Raz do roku za pomocą śluz i jazów był zamykany, aby umożliwić oczyszczenie dna.

Dawniej wiele budynków znajdujących się przy kanale miało własne mostki przerzucone nad nimi. Opowiadałam o tym pisząc o Biskupiej Górce (polecam również odwiedzić to miejsce).

W dniu 9 lipca 2001 roku na skutek wielogodzinnych opadów deszczu nastąpiło przerwanie wału Kanału Raduni w kilku miejscach i doszło do powodzi, która najdotkliwiej dotknęła Orunię (wiele budynków nie nadawało się po niej do remontu i zostało rozebranych).

Po przejściu nad kanałem weszłam do Parku Oruńskiego, który obecnie nosi imię Emilii Hoene – ostatniej prywatnej właścicielki tego miejsca, która zapisała je w 1917 roku miastu pod warunkiem, że nigdy nie będzie w nim szynku.

Już w XVI wieku znajdował się tutaj dwór myśliwski, a od XVII wieku właścicielami tego miejsca byli rajcy, burmistrzowie i kupcy. W XVIII wieku stworzono tu ogród botaniczny ze szklarnią, w której rosły ananasy, rośliny cytrusowe i kawa. Niestety wszystko uległo zniszczeniu w 1813 roku. W 1814 roku park i pozostałości dworu kupił radca handlowy Friedrich August Hoene. Powstała wtedy aleja czterdziestu lip i odbudowano dwór. To dwukondygnacyjny budynek, którego portal wejściowy zdobią kolumny toskańskie.

W pobliżu dworu była stajnia i wozownia.

W parku, na zboczu Góry Pięciu Braci, znajduje się dawna lodownia. To podziemne pomieszczenie wybudowane z kamieni, w którym dawniej przechowywano lód. Tego typu pomieszczenia pełniły rolę lodówek.
Po wojnie park był ogrodzony i zamykany o 22:00.

Zawróciłam i poszłam do kolejnych miejsc.

W tym poniższym przejściu podziemnym przy ulicy Junackiej od 2015 roku znajduje się mural namalowany przez Annę Taut. Jest to mozaika inspirowana przedmiotami przyniesionymi przez mieszkańców i fragmentami oruńskiej architektury. Im dłużej będziecie się przyglądać tym więcej ciekawych elementów zobaczycie.

Jak pokazałam już wcześniej na zdjęciu, po cmentarzu pozostał między innymi niski mur, stare aleje lipowe, płyta nagrobna oraz ten domek grabarza na ulicy Przyjemnej 7.

To ulica Urocza, gdzie można zobaczyć oryginalny bruk. Na zdjęciu pokazałam budynki numer 1 i 2, które powstały w okresie międzywojennym. Widać tutaj zmianę w architekturze – dekoracji praktycznie nie ma, kiedyś okna były na tyle duże że część lokatorów wymieniła je na mniejsze w późniejszym czasie. Dodatkowo każdy dom otoczony był zielenią.

Ten budynek po lewej został już wyremontowany zatem pokażę ten po prawej – lepiej na nim widać detale. Ciekawie wyglądają okna klatki schodowej.

Warto przejść się także ulicą Żuławską, która jest najdłuższą ulicą na Oruni. Tereny wokół tej ulicy to tzw. Dolnik – zwane były „warzywnikiem Gdańska”. Uprawiano tutaj owoce i warzywa, które sprzedawano w mieście. W tym rejonie znaleziono sporo ciekawych rzeczy: srebrne monety z X i XI wieku, antyczną zapinkę do spinania szat, trzy słowiańskie łodzie, które można obejrzeć w Muzeum Archeologicznym i Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.

To budynek dawnej ochronki prowadzonej przez siostry dominikanki znajdujący się przy ulicy Żuławskiej 108. Na piętrze mieściło się mieszkanie kierownika. Obecnie znajduje się tutaj przedszkole.

Idąc ulicą Żuławską zobaczyć można różną architekturę.

To budynek przy ulicy Żuławskiej 19, który pochodzi z przełomu XIX i XX wieku. Został dobudowany do piętrowego domu o konstrukcji szkieletowej z 1857 roku. Oba te budynki do 1918 roku zajmował Johannishof – zakład poprawczy dla chłopców. Wychowankowie placówki otrzymywali tutaj także podstawową edukację i przygotowanie do zawodu. W 1946 roku mieściło się w tym budynku trzyletnie Liceum Wodno-Melioracyjne zwane Melioratką. Potem mieszkali w nim nauczyciele szkoły. Obecnie jest to budynek mieszkalny. Dla dziewczyn taki dom był na Lipcach.

Z ulicy Żuławskiej poszłam do tego skweru sąsiadującego z peronem PKP na gdańskiej Oruni. W tym miejscu grasował także Paweł Tuchlin zwany Skorpionem. Pisałam o nim opisując Gdańskie Muzeum Kryminalistyki.

Następnie poszłam dalej do budynku przy ulicy Dworcowej 18. Zlikwidowano tutaj balkony i zmieniono numerację. Kiedyś budynek miał numer 5 (jeszcze widać ten numer na bramie). Wiele znanych polskich zespołów nagrywało swoje teledyski na terenie Oruni. W tym miejscu nagrywał Voo Voo część teledysku do piosenki „Karnawał”.

A za rogiem jest taki niszczejący budynek z pięknym triforium. Niestety jest on w rękach prywatnych i miasto nie może go odremontować.

W pobliżu znajduje się Stacja Orunia – Gdański Archipelag Kultury jest kontynuacją działalności istniejącego już ponad 30 lat, zniszczonego w czasie powodzi w lipcu 2001, Domu Kultury Orunia.

Jako ciekawostkę napiszę, że ten poniższy wiadukt mógł być rozbierany i bez problemu ponownie składany.

Nie wiem czy pamiętacie, ale wcześniej opisałam Zbiornik Wody Stara Orunia, który także warto zobaczyć.

Są na Oruni jeszcze inne ciekawe miejsca, ale wybrałam te które wydawały mi się najważniejsze. Zachęcam do zobaczenia tej dzielnicy.

Spacer po Wyspie Sobieszewskiej

15 Niedziela Wrz 2019

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

domy rybackie, Gdańsk, Instytut Kultury Miejskiej, Laboratorium Wydmowe, muszle, restauracja Przystań Ptasi Raj, Rezerwat przyrody Ptasi Raj, Stacja Biologiczna Uniwersytetu Gdańskiego, Stacja Ornitologiczna, Stara Wędzarnia, Wodnopłatowiec Dornier Do-X, Wyspa Sobieszewska, Zbiornik Wodny Kazimierz, śladami Plentego

W tym roku Instytut Kultury Miejskiej zaproponował po raz pierwszy spacery po Wyspie Sobieszewskiej, która od 1973 roku jest dzielnicą Gdańska. Spacery odbywały się od lipca do końca września. Tras było kilka i każda zaczynała się w innym miejscu Wyspy.

http://ikm.gda.pl/

Ja spacerowałam z pracownicą Stacji Biologicznej WB UG, która miała bardzo dużą wiedzę o tym terenie jeżeli chodzi o roślinność. Mój spacer rozpoczęłam na pętli autobusu linii 186 na Wyspie Sobieszewskiej (autobus jedzie z Gdańska Głównego). Obok jest duże pole, na którym można zaparkować samochód.

Obok parkingu są dwa miejsca, w których można zjeść. Oba te miejsca opisałam w tym poście.

Wyspa Sobieszewska to trzecia pod względem wielkości wyspa polskiego wybrzeża. Oddzielona jest od lądu Wisłą Śmiałą, Martwą Wisłą i Przekopem Wisły. Znajdują się na niej dwa rezerwaty przyrody: Ptasi Raj i Mewia Łacha.

Najstarsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1277 roku. W 1379 roku komtur gdański zgodził się na powstanie w tym miejscu karczmy na prawie chełmińskim. Pojawiały się różne nazwy dla tych terenów, jednak od 1590 roku używano oficjalnie nazwy Neufähr. Z danych wiadomo, że w 1793 roku wieś liczyła 25 gospodarstw i 136 mieszkańców. Posiadała 2 włóki i 14 mórg ziemi. Teren wsi znajdował się w wąskim pasie między wybrzeżem morskim, a rzeką Wisłą. W 1819 roku były tutaj już dwie karczmy.

W 1840 roku wody Wisły spiętrzyły się przez zator lodowy i przerwały mierzeję tworząc nowe ujście – Śmiałą Wisłę (nazwał ją tak Wincenty Pol). Dotychczasowa wieś podzielona została na dwie nierówne części nazywane Górkami Zachodnimi i Górkami Wschodnimi. Między miejscowościami kursował do 1945 roku prom. W 1881 roku w Górkach Wschodnich było 75 posesji ogrodniczych i jedna chłopska. Mieszkali tutaj głównie ewangelicy. W 1923 roku były tutaj już 144 gospodarstwa i 484 mieszkańców oraz mała szkoła, dwa sklepy i dwie karczmy. Górki Wschodnie utrzymywały się głownie z rybołówstwa. W 1793 roku zarejestrowanych było 2 rybaków, a w 1931 roku w Górkach Wschodnich i Zachodnich już 185 rybaków. W latach 20. XX wieku pojawiły się pierwsze kutry  było ich tutaj około 30. Zbudowano 9 wędzarni. Klęska militarna III Rzeszy spowodowała wymianę ludności Górek Wschodnich. Spis z 1950 roku potwierdził obecność 207 nowych osadników, którzy zajęli 42 nieruchomości. Pozostało tutaj dużo domów drewnianych typowych dla architektury rybackiej XIX wieku na Mierzei Wiślanej, które warto zobaczyć.

W pobliżu przystanku są tablice informacyjne i można poczytać m.in o sieweczce.

Sieweczka obrożna jest obok sieweczki rzecznej jednym z dwóch lęgowych gatunków sieweczek w Polsce. Ma pomarańczowe nogi i pomarańczową nasadę dziobu. Jej gniazdo to niewielkie zagłębienie w piasku, w którym samica składa 4 jaja. Największym zagrożeniem dla nich są drapieżniki, psy puszczane luzem na plaży i ludzie. Gniazda ptaków są niszczone przez ciągniki sprzątające plaże oraz rozdeptywane przez pieszych.

O Wyspie Sobieszewskiej wspomniałam także opisując znajdujący się na niej Zbiornik Wodny Kazimierz.

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2018/08/31/zobacz-zbiornik-wody-kazimierz-w-gdansku/

Spacer zaczęłam od granicy Rezerwatu Przyrody Ptasi Raj, który został założony w 1959 roku i ma powierzchnię 198 ha. Zlokalizowany jest w Górkach Wschodnich przy ujściu Śmiałej Wisły do Zatoki Gdańskiej. Na terenie rezerwatu znajdują się dwa jeziora: Karaś i Ptasi Raj. Rezerwat Ptasi Raj jest punktem odpoczynku ptaków podczas przelotów migracyjnych, które na tym terenie nocują, a dniami żerują na żuławskich polach. Na obszarze tym można spotkać ponad 200 gatunków ptaków.

W 2002 roku na Wyspie Sobieszewskiej powstała ścieżka przyrodniczo-dydaktyczna, która przebiega przez teren rezerwatu przyrody Ptasi Raj. Długość tej ścieżki to 6 km i jej przejście może trwać do 4 godzin. Ścieżka ta jest oznaczona na drzewach pomarańczowymi kaczkami. Ścieżką można chodzić przez cały rok, ale najlepiej przejść się nią od kwietnia do października. Zwłaszcza wiosną i jesienią, podczas przelotów ptaków można łatwo zaobserwować wiele gatunków. Warto zabrać lornetkę. Trasa w niektórych miejscach bywa podmokła.


Przewodniczka pokazywała rośliny, m.in. babkę Wintera i koniczynę nadętą.

Kolejnym punktem były domy rybackie. To przykład jednego z nich, który mieści się koło pętli autobusowej. Domy te posiadały z reguły konstrukcję zrębową, dwuspadowe dachy, dachówkę holenderkę oraz drewniane ganki przy wejściach. Został  on ostatnio kupiony i po odnowieniu ma mieścić się tutaj restauracja.

Na razie, w podwórku otwarto w tym roku punkt w którym można było zjeść zapiekanki i pizzę – bardzo smaczne i polecam spróbować.

Kolejnym przystankiem była Stacja Biologiczna WB UG. Tutaj zatrzymaliśmy się na dłużej.

Obok budynku ustawiono dwie tablice informacyjne.

Czy wiecie, że był tutaj kiedyś port wodno-lotniczy?

Miejsce, w którym obecnie znajduje się Stacja Biologiczna Uniwersytetu Gdańskiego było kiedyś portem dla wodnosamolotów. Tutaj był port wodno-lotniczy w Wolnym Mieście Gdańsku. W 1925 roku utworzono linię łączącą Gdańsk ze Sztokholmem. Przelot trwał około 4 godziny. Próbowano bić rekordy i udało się na tej trasie osiągnąć czas 2 godziny i 38 minut. Niestety loty były możliwe tylko w 1925 roku. W 1927 roku wybudowano nowoczesny port wodno-lotniczy w Górkach Wschodnich. W 1928 roku uruchomiono linię Gdańsk-Kalmar. Przelot trwał 2,5 godziny. Niestety w kolejnych latach nie zdecydowano się na uruchomienie regularnych połączeń.

Wodnopłatowiec Dornier Do-X w dniu 6 lipca 1932 roku wylądował na wodach Zatoki Gdańskiej i przebywał tutaj do 13 lipca 1932 roku. Podczas pobytu w Górkach Wschodnich można go było obejrzeć za 70 fenigów.Tę największą wówczas na świecie łódź latającą zaprojektował Claude Dornier. Wodnopłatowiec dysponował trzema pokładami. Na pierwszym pokładzie były pomieszczenia dla pilotów i innych pracowników oraz maszyny pomocnicze. Drugi pokład zajmowały kabiny dla pasażerów, kuchnia, salon i ładownia. Baki z paliwem umieszczono na pokładzie trzecim. Ta maszyna napędzana była 12 silnikami o mocy 600 koni mechanicznych każdy. Pierwszy lot odbył się nad Jeziorem Bodeńskim w dniu 12 lipca 1929 roku. Natomiast od 5 listopada 1930 roku do 24 maja 1932 roku podróżował po Europie, Afryce i obu Amerykach.

Potem weszłam do środka i obejrzałam wystawę.

Można poczytać o historii Morza Bałtyckiego
Około miliona lat temu klimat zaczął się ochładzać. Na obszar Bałtyku kilkukrotnie nasunął się lądolód. Po zniknięciu ostatniej czapy lodowej, około 13000 lat temu zaczęła się historia Bałtyku. Kształt morza, głębokość i jego zasolenie zmieniał się na przestrzeni lat.

Są pokazane owady zatopione w bursztynie (inkluzje).

Więcej o bursztynie napisałam opisując Muzeum Bursztynu.

https://magictravelsaroundtheworld.wordpress.com/2018/05/20/noc-muzeow-w-gdansku/

Pokazano tu muszle trójmiejskich plaż. Te muszle to wapienne, zewnętrzne szkielety żyjących w Bałtyku mięczaków: małży i ślimaków. Muszla ślimaka jest zwykle spiralnie skręcona, a jej otwór może być zamykany wieczkiem. Muszla małża składa się z dwóch symetrycznych połówek złączonych tzw. zamkiem. Po wewnętrznej stronie muszli często widoczne są punkty przyczepu mięśni służących do otwierania i zamykania muszli.

Potem usiadłam w sali, gdzie pokazano film o tworzeniu Laboratorium Wydmowego.

Jego głównym celem było stworzenie sztucznego siedliska wydmowego dla gatunków psammofilnych – przesadzanych z terenu przeznaczonego pod rozbudowę terminala kontenerowego DTC. Prace nad utworzeniem wydmy rozpoczęły się w grudniu 2013 roku. Na teren stacji przetransportowano około 1000 ton piasku nadmorskiego. Pierwsze rośliny posadzono w 2014 roku.

Dzięki temu laboratorium można:
a) chronić gatunki wydmowe ex-situ, czyli poza ich miejscem naturalnego występowania
b) prowadzić badania nad biologią i ekologią roślin piaskolubnych (psammofilnych)
c) prowadzić eksperymenty dotyczące możliwości namnażania wegetatywnego i generatywnego zagrożonych gatunków wydmowych
d) badać interakcje między poszczególnymi gatunkami roślin zajmującymi to samo siedlisko
e) wykorzystywać to miejsce do prowadzenia różnorodnych zajęć edukacyjnych

Następnie można było popatrzeć przez mikroskop i określić, który z przedstawionych rodzajów piasków występuje na naszych plażach.

Potem poszłam zobaczyć Laboratorium Wydmowe. Pokazano tutaj wiele ciekawych roślin, wadą była tylko ogromna ilość komarów.

Chodząc po tym terenie można poczytać o typach wybrzeży w Polsce (wydmowe, klifowe, zalewowe), piaskach i wydmach nadmorskich, bezkręgowcach Bałtyku i innych ciekawych rzeczach.

Tu zobaczyć można także różę pomarszczoną, która na obszarach, gdzie dokonuje inwazji (zwłaszcza na wybrzeżach) stanowi problem dla różnorodności biologicznej i ogranicza dostępność terenu.

Następnie udałam się do odrestaurowanego budynku, zabytkowej Starej Wędzarni. Mieści się tutaj mały pensjonat, sala konferencyjna i restauracja, z której roztacza się widok na Wisłę. Nad budynkiem górują oryginalne, ceglane kominy (do każdego pieca podłączono dwa kominy). Przewodniczka ciekawie poopowiadała o rybach.
Sola ostatni raz na tych wodach była notowana w latach 50. XX wieku.
Ryby takie jak stornia, gładzica czy turbot występują w Morzu Bałtyckim i należą do flądrokształtnych i te ryby możemy spróbować w naszych restauracjach lub smażalniach.

A taki widok jest z tego miejsca.

Tutaj także zobaczyłam tę tablicę Śladami Plentego.

Jeżeli chcecie wiedzieć więcej o tej tablicy to informacje znajdują się pod poniższym linkiem.

http://gdanskwyspasobieszewska.pl/pl/atrakcje/gra-plenerowa-sladami-plentego-skarb-wyspy-sobieszewskiej/

Ostatnim punktem programu była Stacja Ornitologiczna Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Gdańsku. Przewodniczka tylko o niej opowiedziała, ale mówiła również że z innym przewodnikiem, który jest pracownikiem tej stacji można ją zwiedzać. Ma ciekawą wystawę okazów ptaków, obrączek ornitologicznych czy nagrań ptasich głosów.
Stacja została przeniesiona tutaj z Warszawy w 1957 roku. Dobór miejsca uzasadniało to, że Wyspa leży na jednym z europejskich szlaków migracyjnych ptaków oraz posiada walory związane z masowym zimowaniem kaczek na Zatoce Gdańskiej. Stacja Ornitologiczna MiIZ PAN jako placówka naukowa zajmuje się badaniami z zakresu ornitologii, w tym ekologii, wędrówek, rozmieszczenia, liczebności i rozrodu ptaków. W Stacji działa Centrala Obrączkowania Ptaków, która reprezentuje Polskę w Europejskiej Unii Obrączkowania Ptaków (EURING). Mamy ponad 400 obrączkarzy ptaków.
Obrączkowanie jako metoda badań pierwszy raz wprowadzona została w 1898 roku. W Polsce pierwszy raz zaobrączkowano szpaka w 1899 roku (w tym roku zaobrączkowaliśmy tylko 2 ptaki, a w kolejnym roku już 200 sztuk).

Po zakończonym spacerze udałam się do restauracji Przystań Ptasi Raj koło parkingu. Zjadłam tutaj bardzo dobrą rybę. Porcje duże i ceny nie były wygórowane.

Odwiedź Oczyszczalnię Ścieków w Gdańsku i sprawdź co dzieje się z wodą, którą zużyłeś

24 Sobota Sier 2019

Posted by Anna in Europa, Polska, Trójmiasto i okolice

≈ Dodaj komentarz

Tagi

biogaz, fosfor, Gdańsk, komora krat, Oczyszczalnia Ścieków, Oczyszczalnię Ścieków Gdańsk-Wschód, osad biologiczny, osad wtórny, osad ściekowy, osadniki, proces Instalacji Termicznego Przekształcania Osadów

Zwiedzając Gdańskie Zbiorniki Wody, o których wcześniej pisałam, dowiedziałam się, że można zwiedzać także Oczyszczalnię Ścieków Gdańsk-Wschód. Spacery po tym miejscu mają na celu zwiększenie świadomości na temat roli procesu oczyszczania ścieków w ochronie środowiska naturalnego.

Dziś postanowiłam zobaczyć to miejsce, które zajmuje obszar 73,6 ha. Oczyszczalnia ścieków Gdańsk – Wschód zlokalizowana jest w Gdańsku przy ul. Benzynowej 26. Z Gdańska Głównego można dojechać tutaj autobusem numer 186 – przystanek znajduje się tuż przy Oczyszczalni.

Przed budynkiem jest mały parking, zatem jeżeli ktoś planuje przyjechać samochodem to proponuję być tutaj z 20 minut przed rozpoczęciem spaceru.

Jak nie ma już miejsc na parkingu, to parkuje się w pobliżu przystanku autobusowego – jak widać poniżej.

Wcześniej trzeba zapisać się na listę. Niestety już na sierpień i wrzesień listy są zamknięte, zatem trzeba sprawdzać kolejne terminy. Zwiedzanie jest darmowe i możliwe dla osób, które mają ukończone 12 lat. Należy przyjść w odpowiednim obuwiu (na pewno nie wejdziesz w szpilkach). Warto mieć ze sobą chustę, przez którą będziesz oddychać, ponieważ na niektórych odcinkach śmierdzi. W mojej grupie były dwie osoby, którym zrobiło się niedobrze i w pewnym momencie zrezygnowały z dalszego spaceru.

http://www.otwartaoczyszczalnia.pl

Oczyszczalnia Ścieków została wybudowana w 1976 r. jako oczyszczalnia mechaniczna i w wyniku jej pracy możliwa była zaledwie około 30% redukcja zanieczyszczeń. Oczyszczone ścieki wędrowały do przekopu Wisły (około 2 km od jej ujścia do Zatoki Gdańskiej). Następnie w 1993 roku uruchomiono wspomaganie chemiczne i uzyskano poprawę efektywności usuwania zanieczyszczeń do około 60%. Zaostrzające się wymagania prawne dotyczące jakości ścieków wymusiły konieczność rozbudowy oczyszczalni o część biologiczną i w latach 1996-1999 wybudowano obiekty biologicznego oczyszczania ścieków. W 2002 roku wybudowano rurociąg odprowadzający ścieki oczyszczone w głąb Zatoki Gdańskiej – na odległość 2,5 km. To zmniejszyło negatywny wpływ pracy oczyszczalni na stan sanitarny kąpielisk w Gdańsku i Sopocie. W latach 2010-2012 przeprowadzono kolejną modernizację obiektów biologicznego oczyszczania ścieków.
Jakość ścieków monitorowana jest na poszczególnych etapach procesu technologicznego online – poprzez system aparatury kontrolno-pomiarowej i algorytm sterowania. Codziennie wykonywane są analizy laboratoryjne próbek, pobieranych z różnych punktów układu technologicznego, które dokumentują stan ścieków na każdym etapie ich oczyszczania. Ścieki przebywają tutaj ponad 24 godziny (sam proces biologicznego oczyszczania wymaga 24 godzin).
Wyniki analiz laboratoryjnych i dane z przekazu „online” umożliwiają niezwłoczne reagowanie w przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości.

Teraz kilka danych technicznych:

a) ilość ścieków dopływających to około 92 200 m³/dobę (przepustowość projektowana 120 000 m³/dzień)
b) ilość odpadów wytwarzanych w części mechanicznej oczyszczalni (tzw. skratek i piasku) – 3 tony/dzień
c) ilość produkowanego biogazu – 16 500 m³/dzień
d) ilość powstających osadów ściekowych to 140 ton/dzień
e) zużycie energii elektrycznej przez oczyszczalnię – 41 230 kW/dzień

Jeszcze jedna ciekawostka.
W 1929 roku Karl Imhoff zaprojektował oczyszczalnię, która od 1932 roku zaczęła działać w dzielnicy Zaspa i służyła mieszkańcom miasta. Działała do 2008 roku i przyjmowała ścieki z Sopotu, Żabianki, Jelitkowa, Brzeźna, częściowo Przymorza, Zaspy i Wrzeszcza, a odbiorcą nieczystości był od początku basen portowy im. Władysława IV w Nowym Porcie. W grudniu 2008 roku oczyszczalnia Wschód przejęła ścieki z wyłączonej z eksploatacji oczyszczalni Zaspa.

Teraz opowiem już o zwiedzaniu Oczyszczalni Ścieków Gdańsk-Wschód.

Najpierw grupę zaproszono do sali konferencyjnej, gdzie rozdawano ulotki i należało podpisać listę obecności.

Powiedziano nam czego dowiemy się o tym obiekcie.

Można tutaj poznać stosowane metody oczyszczania oraz technologie, które pozwalają na uzyskanie wysokich wskaźników jakościowych. Uczestnicy zobaczą proces oczyszczania ścieków na różnych etapach oraz poznają pracę nowoczesnej instalacji do termicznego przekształcania osadów ściekowych (produktów ubocznych procesu oczyszczania).

Zwiedzanie zaczyna się od Komory krat – to rodzaj wielkiego sita, którego zadaniem jest zatrzymanie większych elementów niesionych przez ścieki (około 1 tony dziennie).

Następnym elementem są piaskowniki – dziennie usuwa się około 2 ton piasku.

To jest pomieszczenie na odpady przeznaczone do produkcji kompostu wysokiej jakości.

To są osadniki – mają 50 m średnicy i 3,5 m głębokości. Ścieki są zawiesiną – tłuszcze, które są lżejsze od wody zbierają się na powierzchni, a składniki cięższe od wody opadają na dno. Osad zgromadzony na dnie osadnika nazywany jest osadem wstępnym.

Obok jest kanał ściekowy. Z górnego tarasu do tego miejsca ścieki płyną 7-8 godzin. Linia ściekowa ma 1600 km.

Bakterie są pomocne przy procesie oczyszczania ścieków ponieważ odżywiając się zanieczyszczeniami zawartymi w ściekach przyczyniają się do ich oczyszczania. Tutaj fosfor usuwany jest na drodze biologicznej, ale np. w Szwecji do procesów używa się chemikaliów. Mamy 6 reaktorów – równolegle pracuje 5 z nich.

Czasem chodzi się po takich kratkach, dlatego należy mieć odpowiednie obuwie.

Zamontowano tutaj różne sondy i np. są sondy tlenu i w zależności od poziomu tlenu proces jest normowany. Na obiekcie funkcjonują trzy linie zasilania.

Po przejściu przez bioreaktory ścieki oczyszczone trafiają do osadnika, a osad powstały na tym obiekcie nazywany jest osadem wtórnym lub biologicznym. Następnie ulega on dalszej przeróbce, a ścieki oczyszczone trafiają do środowiska. Z każdym reaktorem współpracują 2 osadniki wtórne.

Osady: wstępny i biologiczny po zmieszaniu tworzą tzw. osady ściekowe, które trafiają do Zamkniętych Komór Fermentacyjnych, gdzie w temperaturze 36˚C następuje ich beztlenowy rozkład. W wyniku rozkładu powstaje biogaz – cenne odnawialne źródło energii.

Zwiedzanie tej części kończy się w tym budynku, który nosi nazwę Stacja Mechanicznego Odwadniania Osadu. Tutaj osad ulega zagęszczeniu, a następnie trafia do wirówek. W ten sposób powstaje bogaty w substancje organiczne produkt uboczny, który mógłby być bardzo dobrym nawozem. Niestety, nie zawsze skład osadów pozwala na ich rolnicze wykorzystanie. Poza tym ich ilość (48 000 m³ rocznie) znacznie przewyższa powierzchnię obszarów, na których można je wykorzystać.

Tu pożegnał się z nami pierwszy przewodnik i z opiekunami grupy poszliśmy dalej, aby zobaczyć proces Instalacji Termicznego Przekształcania Osadów.

Zaproszono nas do kolejnej sali konferencyjnej, w której przy pomocy prezentacji przedstawiono proces Instalacji Termicznego Przekształcania Osadów. Celem tej inwestycji było rozwiązanie problemu zagospodarowania osadów ściekowych. Proces omówiono w tej sali, ponieważ w pomieszczeniach jest głośno i nie słychać przewodnika (jednak i w tych głośnych miejscach przewodnik starał się  opowiadać na ten temat). Zanim rozpocznie się ten spacer nakłada się hełmy ochronne, gdyż ta część zwiedzania odbywa się już w zadaszonych pomieszczeniach.

To jest 6 boksów, w których składuje się osad. Jest ich już za mało i obecnie dobudowuje się kolejnych 6 boksów.

Jak działa instalacja?

Do Instalacji Termicznego Przekształcania Osadów przyjmowane są osady ściekowe po wstępnym odwodnieniu mechanicznym do poziomu ok. 22% suchej masy w ilości ok. 69 tys. t/rok.

Po podsuszeniu w suszarce dyskowej osad trafia do pieca fluidalnego, gdzie następuje jego spalenie. Suszarka dyskowa ogrzewana jest olejem termalnym. Dzięki tej wydajnej suszarce dyskowej możliwe jest odparowanie do 3000 kg wody na godzinę.

Urządzenia pomiarowe

Temperatura w komorze spalania wynosi ponad 850˚C. Piec ma 11 metrów wysokości. Pan, który odpowiada za ten piec otworzył pokrywę i można było przez szkło zobaczyć te piękne języki ognia.

Gazy spalinowe kierowane są do systemu odzysku ciepła wykorzystywanego do podgrzania powietrza trafiającego do pieca oraz zapewniającego energię cieplną dla węzła podsuszania.

Oczyszczanie gazów spalinowych odbywa się metodą suchą. Zastosowano dwustopniowy system oczyszczania spalin przy pomocy filtrów workowych.

W wyniku prowadzenia procesu spalania osadów ściekowych powstają, przede wszystkim dwa rodzaje odpadów:
a) Popiół I stopnia – jest to odpad bezpieczny; odzyskuje się głównie fosfor z popiołu (2400 ton fosforu rocznie)
b) Popiół II stopnia – to odpad niebezpieczny

Odpady z procesu spalania przekazywane są uprawnionym odbiorcom. Wydajność instalacji pozwala na zagospodarowanie całej ilości osadów ściekowych z oczyszczalni w sposób nowoczesny i niestwarzający zagrożenia dla środowiska.

Chodzi się po takich stopniach, zatem jeszcze raz przypomnę o odpowiednim obuwiu.

Na zakończenie poszliśmy do miejsca, w którym poprzez system nadzorowany jest cały proces.

Warto tutaj przyjść i zobaczyć jak wyglądają te procesy – dla mnie był to bardzo ciekawy spacer.

← Older posts

RSS Feed RSS - Wpisy

RSS Feed RSS - Komentarze

Statystyki bloga

  • 298 746 odwiedzin

Podaj adres e-mail w celu obserwowania tego bloga i otrzymywania powiadomień o dodaniu nowych wpisów.

Dołącz do 67 obserwujących.

Kategorie

  • Afryka (18)
    • Maroko (18)
      • Co warto wiedzieć (1)
  • Ameryka Północna (34)
    • USA (34)
      • Co warto wiedzieć (2)
      • Filadelfia (3)
      • Las Vegas (4)
      • Nowy Jork (17)
      • Parki (5)
      • Route 66 (1)
      • San Francisco i okolice (2)
  • Australia (9)
    • Co warto wiedzieć (1)
    • Melbourne (8)
  • Azja (72)
    • Filipiny (16)
      • Co warto wiedzieć o Filipinach (1)
    • Indonezja (28)
      • Bali (11)
      • Co warto wiedzieć o Indonezji (2)
      • Flores (5)
      • Jawa (7)
      • Wyspa Rinca (1)
      • Wyspy Gili (2)
    • Jordania (12)
      • Co warto wiedzieć (1)
    • Zjednoczone Emiraty Arabskie (16)
      • Abu Dhabi (3)
      • Co warto wiedzieć o ZEA (1)
      • Dubaj (12)
  • Europa (278)
    • Dania (2)
      • Legoland (2)
    • Grecja (16)
      • Kos (6)
      • Kreta (2)
      • Santorini (8)
    • Hiszpania (21)
      • Barcelona (20)
      • Montserrat (1)
    • Holandia (16)
      • Amsterdam (15)
      • Keukenhof (1)
    • Islandia (7)
    • Litwa (2)
      • Druskieniki (1)
      • Troki (1)
    • Malta (18)
    • Niemcy (47)
      • Berlin (10)
      • Dortmund (4)
      • Drezno (13)
      • Frankfurt nad Menem i okolice (2)
      • Lubeka (2)
      • Mörsdorf (1)
      • Monachium (2)
      • Poczdam (13)
    • Polska (109)
      • Augustów i okolice (1)
      • Białystok i okolice (10)
      • Czarnolas (1)
      • Grabarka (1)
      • Kazimierz Dolny (2)
      • Kozłówka (1)
      • Kołobrzeg i okolice (1)
      • Kraków (14)
      • Lublin (5)
      • Nałęczów (1)
      • Puławy i okolice (2)
      • Toruń (6)
      • Trójmiasto i okolice (42)
      • Tyniec (1)
      • Warszawa (5)
      • Wałbrzych (4)
      • Wieliczka (1)
      • Zamość (2)
      • Łódź (8)
    • Rosja (8)
      • Petersburg i okolice (7)
      • Psków (1)
    • Ukraina (4)
      • Lwów (3)
    • Wielka Brytania (16)
      • Londyn (13)
    • Włochy (11)
      • Capri (1)
      • Florencja (3)
      • Neapol i okolice (6)
      • Piza (1)
    • Łotwa (1)
      • Ryga (1)

Archiwum

  • Grudzień 2020 (1)
  • Październik 2020 (1)
  • Wrzesień 2020 (1)
  • Sierpień 2020 (1)
  • Lipiec 2020 (1)
  • Grudzień 2019 (2)
  • Listopad 2019 (11)
  • Październik 2019 (1)
  • Wrzesień 2019 (2)
  • Sierpień 2019 (6)
  • Lipiec 2019 (6)
  • Czerwiec 2019 (3)
  • Maj 2019 (5)
  • Kwiecień 2019 (2)
  • Grudzień 2018 (3)
  • Październik 2018 (9)
  • Wrzesień 2018 (6)
  • Sierpień 2018 (4)
  • Lipiec 2018 (7)
  • Czerwiec 2018 (16)
  • Maj 2018 (11)
  • Kwiecień 2018 (10)
  • Styczeń 2018 (9)
  • Grudzień 2017 (11)
  • Październik 2017 (1)
  • Wrzesień 2017 (5)
  • Sierpień 2017 (11)
  • Lipiec 2017 (5)
  • Czerwiec 2017 (12)
  • Maj 2017 (18)
  • Kwiecień 2017 (3)
  • Styczeń 2017 (18)
  • Grudzień 2016 (12)
  • Listopad 2016 (2)
  • Październik 2016 (11)
  • Wrzesień 2016 (15)
  • Sierpień 2016 (6)
  • Lipiec 2016 (24)
  • Czerwiec 2016 (18)
  • Maj 2016 (13)
  • Kwiecień 2016 (20)
  • Marzec 2016 (10)
  • Luty 2016 (5)
  • Styczeń 2016 (14)
  • Grudzień 2015 (14)
  • Listopad 2015 (7)
  • Październik 2015 (11)
  • Wrzesień 2015 (5)
  • Sierpień 2015 (6)
  • Lipiec 2015 (7)
  • Czerwiec 2015 (5)
  • Maj 2015 (4)

Blog na WordPress.com.

Anuluj
Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies