Tagi
Gustav Traugott Weese, Jan Weese, Muzeum Toruńskiego Piernika, pierniczki Katarzynki, piernik, piernik toruński, Toruń, wirtualna garderoba
W Toruniu są dwa miejsca, gdzie można samemu upiec pierniki. Już w piątek kupiłam bilety do obu tych miejsc. Tutaj opiszę pierwsze z nich.
W sobotę (12.11.2016) o godzinie 10:00 miałam wykupione wejście do Muzeum Toruńskiego Piernika. Muzeum to mieści się w byłej XIX-wiecznej fabryce pierników należącej do rodziny Weese. Jest tutaj też sklep, w którym można kupić pierniki.
Bilet dwudniowy, o którym pisałam w poprzednim poście obejmuje wejście do tego muzeum. Rezerwację zrobiła przemiła Pani z Muzeum Podróżników im. Tony`ego Halika. Na każdym kroku spotykałam się w Toruniu z pomocą osób z obsługi w różnych muzeach – widać, że zależy im na turystach.
Zanim zbierze się grupa można obejrzeć film o tym, skąd wzięła się nazwa najsłynniejszego toruńskiego piernika, czyli „Katarzynki”. Następnie zaprowadzono nas do dużej sali, w której mieliśmy zrobić nasze pierniczki. Każdy miał swoje miejsce i przyrządy. Było sporo dzieci, ale pani omawiająca po kolei czynności panowała nad grupą.
Najpierw trzeba było ulepić kulkę z masy. Kulka musiała się tak lepić do dłoni, aby nam nie spadła w dół. Dzieci mogą mieć trochę problemu, ale w mojej grupie rodzice z chęcią pomagali pociechom. Następnie wybierało się formę piernika i smarowało olejem. Ja wybrałam formę koguta.
Potem trzeba było rozwałkować kulkę i przyłożyć odpowiednio do formy oraz oznaczyć piernik (np. wpisać inicjały). Następnie odlepiało się z formy ciasto i należało specjalnym nożykiem wykroić zbędne elementy z ciasta. Po wykonaniu tych czynności Pani zabierała piernik do upieczenia.
Nasze pierniki poszły do pieczenia, a grupę podzielono na dwie części i poszliśmy zwiedzać muzeum.
Najpierw zwiedza się pierwsze piętro i tutaj następuje interaktywne „spotkanie” z dawnym właścicielem fabryki – Gustavem Weese, który opowiada o fabryce.
Około 1800 roku w Toruniu funkcjonowały zaledwie dwa warsztaty piernikarskie, w których pierniki wyrabiano ręcznie. W 1763 roku Jan Weese poślubił wdowę po innym piekarzu, wchodząc w ten sposób w posiadanie dużego warsztatu wypiekającego pierniki. Jego wnuk Gustav Traugott Weese przejął rodzinny zakład w 1824 roku i rozpoczął jego modernizację. To on wprowadził maszynową produkcję i ozdobne opakowania. Wypiekane przez Weesego „Katarzynki” i „Pierniki Norymberskie” cieszyły się dużą popularnością i rozprowadzane były daleko poza Toruń. Spadkobiercy Gustava kontynuowali unowocześnianie przedsiębiorstwa. W latach 1905-1913 rodzina Weese wybudowała jeszcze większy zakład na terenie dzielnicy Mokre, który mógł produkować nawet 200 tys. sztuk „Katarzynek” dziennie, zaś rocznie około 1000 ton pierników różnych rodzajów. Pierniki docierały do całej zachodniej Europy, Ameryki i niemieckich kolonii w Afryce.
Po wojnie, w latach 1945-1946, wznowiły działalność dwie fabryki pierników, w tym m.in. dawne zakłady Gustava Weese upaństwowione w 1950 roku i noszące odtąd imię Kopernika. Nadal wypiekano w nich pierniki według dawnych receptur.
Na pierwszym piętrze zobaczyć można ekspozycję „Piernik w salonie, kuchni, sklepie i klubie”. Jest ona poświęcona obiegowi toruńskiego piernika w życiu codziennym. Można wejść do tradycyjnej kuchni, w której wypiekano pierniki.
Na stole w kuchni leży pod szkłem przepis na „Katarzynki”.
Można zajrzeć do samochodu marki Żuk, którym w czasach PRL-u rozwożono do sklepów toruńskie pierniki.
Natomiast w gabinecie, przez telefon można posłuchać toczących się rozmów.
W muzeum jest również „wirtualna garderoba”, dzięki której zwiedzający biorą udział w zabawie interaktywnej i wcielają się w rolę kramarki lub właściciela fabryki. Bawią się tutaj zarówno dzieci jak i dorośli.
W piwnicy znajduje się wystawa „Piernikowe korzenie – od formy do pieca” prezentująca formy piernikarskie z okresu XVII-XX wieku, ze słynną toruńską „Katarzynką” oraz przemysłowy piec do wypieku pierników pochodzący z lat 60-tych XX wieku. Natomiast wirtualna kramarka wprowadzi w realia średniowiecznego straganu.
Nazwa piernik pochodzi od słowa pierny czyli pieprzny. Do wyrobu piernika używa się 7-miu przypraw: kardamonu, cynamonu, pieprzu, anyżu, goździków, imbiru i gałki muszkatołowej. Te wszystkie przyprawy zostaną tutaj zaprezentowane, można je też powąchać:) Oczywiście, w muzeum można również spróbować pierników.
Przewodniczka opowie historię miłosną, jak to piekarz Bogumił zakochał się w córce innego piekarza i chciał upiec dwa serca i dwie obrączki. Jak to wyszło? Można zobaczyć poniżej:)
Znaleźć tu można przepis na piernik toruński.
Teraz trochę o technologii wypieku w fabryce pierników
Ciasto z miodu pszczelego było gotowane osobno. W zakładzie robiono także ciasto syropowe z syropu buraczanego. Do niektórych ciast dodawano cukier brunatny i miód trzcinowy sprowadzany w dużych beczkach z Ameryki, a nawet syrop ziemniaczany. Białego cukru używano wyłącznie do produkcji herbatników, glazury i kremów. „Katarzynki” i „Szejbki” (krążki piernikowe) przygotowywano na czystym miodzie. Ciasto miodowe musiało dłuższy czas leżakować, podczas gdy inne leżakowały od 14 dni do 12 miesięcy. Zestaw przypraw korzennych do ciasta dobierał sam Weese wraz z kierownikiem produkcji. Pierniki po wypieku były ręcznie zbierane i natychmiast pakowane w pergamin i układane w skrzyniach.
A to już końcowy efekt – tak wyszedł mój upieczony piernik:)
Przyjedźcie do Torunia i upieczcie tutaj własny piernik. Naprawdę to wspaniała zabawa zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci.