Tagi

, , , , , , , , , ,

Tak jak wspomniałam w poprzednim poście z Casablanki udałam się do Rabatu – stolicy Maroka.

Zapytujecie jakie są drogi w Maroku – to jeden z przykładów.

Rabat – drugie co do wielkości miasto po Casablance, położone jest nad Oceanem Atlantyckim. To tutaj mieści się główny ośrodek uniwersytecki.

Pierwszym miejscem jakie zobaczyłam był Pałac Królewski (Dâr-al-Makhzen). Król Muhammad VI wstąpił na tron 23 lipca 1999 roku, po śmierci Hassana II. W 2002 roku król poślubił Salmę Bennani, która z wykształcenia jest inżynierem-informatykiem. Otrzymała ona tytuł księżniczki – najwyższy, jaki kiedykolwiek nosiła żona władcy Maroka. Salma urodziła syna (Maulaj Hassan) w 2005 roku, a następnie córkę (Lalla Chadidża) w 2007 roku. Muhammad VI mówi po arabsku, angielsku, francusku i hiszpańsku.

Idąc do pałacu minęłam meczet. Czasami król wybiera się tam na modlitwę.

Po lewej stronie zobaczyłam poniższe budynki rządowe. Mieści się w nich Ministerstwo Obrony – jest to jedyne ministerstwo, które znajduje się tak blisko pałacu.

W oddali widać już Pałac Królewski,

ale trzeba przejść jeszcze przez ulicę, która ma takie zakończenia.

Dochodząc do Pałacu Królewskiego należy uważać – można podejść tylko do kul armatnich. Przy mnie Hiszpanie nie zauważyli tej strefy i zaczęli podchodzić bliżej – od razu zrobiło się zamieszanie i pilot wycieczki zaczął nawoływać turystów do powrotu.

Osoby ubrane są w różnego koloru stroje:
– na zielono – policja królewska
– na biało – służba królewska
– na granatowo – państwowa policja
Stroje czerwone ubierane są zimą, a białe latem. Za mojej bytności król przebywał w USA i nie rozkazał zmienić jeszcze ubioru na letni mimo, że był już maj.

W Rabacie mieszkałam w Hotelu Bouregreg sąsiadującym ze starą medyną. Hotel mieści się w tym białym budynku na poniższym zdjęciu.

http://www.maghrebtourism.com/bouregreg/

A to widok z okna następnego dnia rano, gdy ulice są jeszcze puste.

Obok hotelu znajduje się marokański bazar (suk). Warto tutaj przyjść. Należy uważać na torebki czy plecaki.

Można spróbować soku z trzciny cukrowej.

Ja kupiłam te pyszne kokosanki – polecam.

Znaleźć tu można słynne, gorące chipsy ziemniaczane na patyku o których już pisałam, gdy opisywałam Jarmark Bożonarodzeniowy w Gdańsku.

W środku chodzi się po różnej szerokości uliczkach.

Niektóre stoiska są klimatyczne.

Cudownie pachniało od tego stoiska z przyprawami i ziołami.

Tutaj również piłam sok z wyciskanych pomarańczy.

Znalazłam również stoisko z mlekiem.

Polecam spróbować te słodkości – jedna sztuka na osobę w zupełności wystarczy.

Są też stoiska z przyprawami i mięsem.

Jak to na takich bazarach bywa, stoiska mięsne są również pomiędzy stoiskami z ubraniami.

Polecam również to miejsce.

Spróbowałam tutaj ciastek.

Chodząc uliczkami znalazłam także budkę telefoniczną.

Marokańczycy lubią jeździć taksówkami. Blisko drzwi mego hotelu była ogromna kolejka – jak się okazało wszyscy wieczorem stali w kolejce po taksówkę.

Właśnie idąc dalej tą uliczką można znaleźć poniższe miejsce, w którym sprzedawane są przepyszne placki – polecam zarówno wersję pikantną jak i z warzywami.

Chodząc po bazarze nie widziałam dobrych skórzanych torebek czy butów – na takie zakupy najlepiej jednak pojechać do Fezu, o którym jeszcze napiszę.